Tuningowcy mieli dla siebie nie tylko całą halę, ale i spore stoisko tuż przy głównym wejściu. W południowej Kalifornii 60 procent aut jest stuningowanych – mają indywidualnie dobrane koła, spojlery lub są całkowicie przebudowane, łącznie z nowym wnętrzem i np. składanym dachem. Rynek tuningu wart jest w Kalifornii ok. miliarda dolarów. Nic dziwnego, że zainteresowane są nim duże przedsiębiorstwa. Największy na świecie od dwudziestu lat dealer Forda, Galpin, którego przychody w 2009 roku wyniosły pół miliarda dolarów, założył oddzielną spółkę Galpin Auto Sports, która zajmuje się wyłącznie przeróbkami samochodów i nie gardzi żadną marką. Na jej stoisku można było podziwiać przerobione m.in. Hondy, Chevrolety, Fordy i Rolls-Royce’y. – Zazwyczaj klienci życzą sobie wymiany kół na większe – mówi sprzedawca Galpin Auto Sports. Dodaje, że ceny tuningu zaczynają się od 1600-1700 dolarów. Ręczne malowanie karoserii to już wydatek siedmiu tysięcy. Kalifornijska spółka WTW, która zajmuje się tuningiem wyłącznie sportowych aut od Mercedesów SLS po Ferrari, ma odpowiednio droższy cennik: sama wymiana kół to wydatek co najmniej 10 tys. dolarów. Za 22-calowe obręcze i kilka zmian w zawieszeniu można zapłacić nawet 50 tys. dolarów. Wszystkich pobił jednak klient, który w Galpin zamówił obręcze kół wysadzane diamentami – komplet kosztował 2 mln dolarów.
[srodtytul]Modne tylko matowe[/srodtytul]
Zaledwie kilka lat temu pod kasynami Las Vegas błyszczały wyłącznie białe lub czarne SUV-y. Dzisiaj biały (także w odcieniach perłowych) jest już niemodny. Chłopcy z miasta malują bryki na czarny lub szary mat. Do tego montują w autach największe możliwe obręcze i potężne wzmacniacze audio. Ropa znów jest tania, więc w tym roku wielką popularnością cieszą się duże samochody. – Widzimy, że klienci znów chętnie kupują SUV-y – mów rzecznik prasowy firmy handlującej autami AutoTrader.com Mark Scott. Tuningowcy, po trudnym 2009 roku, zacierają ręce. Do SUV-ów sprzedają obręcze o średnicy 26 cali – są o 3,5 cala większe od kół jeżdżących po polskich drogach tirów. Wielki jest nie tylko rozmiar, ale i cena – od 3 tys. dolarów za sztukę. Biznes najwyraźniej nie jest najgorszy, skoro jeden z największych dystrybutorów tego typu kół na ten rok przygotował 16 nowych wzorów. Do takich obręczy obowiązkowo trzeba zmienić zawieszenie, więc całkowity rachunek dochodzi to kilkadziesiąt tys. dolarów.
[srodtytul]Młodzi i starzy[/srodtytul]
Według sprzedawców tuningiem interesują się najróżniejsi ludzie, nie tylko z Kalifornii, ale całego świata. Widać to choćby po nazwach obręczy: California, Sicily, Tel-Aviv, Baghdad. Sprzedawca firmy Galpin zapewnia, że klienci są z najróżniejszych krajów. Nawet przedstawicielka Sciona – marki Toyoty przygotowanej dla młodych przyznaje, że kolorowe i udziwnione auta kupują także emeryci – nasze samochody są tanie i zapewne to ich przyciąga – przypuszcza. Dodaje jednak, że najwięcej dodatków zamawiają młodzi klienci, mający poniżej 24 lat. Scion ma pakiety, np. optyczny (oferuje różne obręcze i nalepki), audio (kilka gradacji sprzętu grającego). Sprzedawca Galpin Auto Sports przyznaje, że klienci to głównie 30-40-letni mężczyźni. Wyłącznie oni decydują się na najbardziej skomplikowane i kosztowne modyfikacje mechaniczne – nowe zawieszenia, mocniejsze silniki. Części produkowane są na miejscu. Galpin większość komponentów do tuningu kupuje od dostawców kalifornijskich.