Materiał w TVN24 o wyjazdach dyrektorskiej kadry górniczej do Australii i na Samoa aż tak nie zaskoczył. Po ostatnich rewelacjach w aferze węglowej i zarzutach korupcyjnych dla najważniejszych ludzi w branży („Rz” pisała o tym na bieżąco we wrześniu 2010 r.) nie wpuszczenie do samolotu byłego wiceministra gospodarki wydaje się niczym (sam zainteresowany twierdził w materiale TVN24, że jego niedyspozycja nie była spowodowana alkoholem, a cukrzycą). To jeden biegun.

A na drugim są ci ludzie, którzy Australię i Samoa zobaczą najwyżej na globusie, bo ich pensja za pracę pod ziemią wystarczy ewentualnie na wyjazd na Hel. W styczniu w kopalniach węgla kamiennego tych ludzi zginęło już siedniu (ośmiu w całym górnictwie). Jedni w wyniku tąpań, inni w wyniku nieszczęśliwego splotu zdarzeń, a może ludzkiego (?) błędu – to już zbadają specjaliści. Wymaga się od nich coraz więcej – być może dlatego ich koncentracja na własnym i innych bezpieczeństwie jest mniejsza? Faktem jednak jest, że siedem śmiertelnych ofiar w kopalniach węgla kamiennego w samym styczniu wobec 15 w całym 2010 r. o czymś świadczy. O tym, że w polskim węglu naprawdę dzieje się źle. I na nic zdają się tu odtrąbione przez resort gospodarki sukcesy wynikowe (gdzie zysk na Śląsku w kopalniach jest dzięki JSW i koniunkturze na węgiel koksowy) czy duma z dokapitalizowania Kompanii Węglowej, która stara się za wszelką cenę wykazać dodatni wynik finansowy (2,4 mln zł przy 10 mld zł przychodów – nie wiem, czy gratulować, czy współczuć).

Jest super, jest super, więc o co Ci chodzi – śpiewał T.Love. No właśnie, jak bardzo super, to widać. Tylko mam wrażenie, że to nie jest tak, że problemów górnictwa nie widać. Niektórzy po prostu nie chcą ich widzieć. Wszystko zamiata się pod dywan na zasadzie „nie mój cyrk – nie moje małpy”. Efekt? Mizerny. Może sytuacja zmieni się, gdy zapadnie w końcu jakaś męska decyzja o prywatyzacji Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Chociaż ja już w żadne zapewnienia dotyczące polskich kopalń nie wierzę. Nikomu.