Dokument ten to jedna z siedmiu inicjatyw przewodnich zapisanych w strategii Europa 2020. Przewidziane w niej działania mają uczynić z Unii Europejskiej gospodarkę „inteligentną, trwałą i przeciwdziałającą wykluczeniu".
By osiągnąć ten cel, konieczne jest – zdaniem Brukseli – wspieranie innowacyjności. Tylko nowoczesne technologie mają bowiem pozwolić na sprostanie wyzwaniom, takim jak zmiany klimatu, niedobory w dostawach energii czy problemy demograficzne.
Ogólne założenia „Unii innowacji" nie budzą wątpliwości. Problem w tym, że Komisja Europejska – bez szczególnego uzasadnienia – przyjmuje za pewnik, że mechanizmy rynkowe nie wystarczą, by wspomniane technologie rozwijały się wystarczająco szybko.
Jej zdaniem potrzebne jest publiczne wsparcie – ma ono polegać na pompowaniu co roku 10 miliardów euro w ramach zamówień publicznych w rynek nowych, innowacyjnych produktów – nawet w fazie przedkomercyjnej. W ten sposób zasypie się dziurę wynikającą z braku prywatnych źródeł finansowania – banki komercyjne niechętnie bowiem kredytują tak ryzykowne przedsięwzięcia.
Analitycy niemieckiego Centrum fur Europaische Politik oceniający projekty prawa gospodarczego Unii Europejskiej zwracają uwagę, że takie myślenie jest błędne. Publiczne podmioty również powinny wystrzegać się ryzyka – obracają przecież pieniędzmi podatników. Faworyzowanie firm uchodzących za innowacyjne może też prowadzić do zaburzenia konkurencji.