Ponad połowa konsumentów na świecie (także w Polsce) przyznaje, że w okresie gospodarczego spowolnienia kupowała więcej tańszych produktów pod marką własną sklepów. W dodatku dziewięciu na dziesięciu zapowiada, że nadal będzie to robić nawet przy lepszej koniunkturze – wynika z najnowszych badań firmy Nielsen.
Ofensywa marketów
Jak prognozują jej eksperci, ofiarami tego trendu będą małe i średnie marki – wypychane z rynku przez tzw. private labels, czyli marki detalistów.
– Private labels będą coraz większym zagrożeniem dla marek producentów. Ich rynkowe udziały prawdopodobnie wciąż będą rosły, zostawiając coraz mniej miejsca na masowe, niedrogie marki – te, które niczym specjalnym się nie wyróżniają – twierdzi Marek Staniszewski, wiceprezes agencji Young & Rubicam. Nie powinno to natomiast podkopać pozycji najsilniejszych marek, które zbudowały sobie silny związek emocjonalny z konsumentami. – Ludzie mają skłonność do przepłacania za coś, co jest unikalne, oryginalne. Obserwujemy często paradoksy polegające na celowym kupowaniu droższych produktów, by np. podarować sobie chwilę przyjemności – twierdzi Staniszewski.
– Rynkowy lider oraz marki numer dwa i trzy nie ucierpią, ale w niektórych kategoriach mamy przecież po kilkadziesiąt, a czasem nawet 100 marek. Ta drobnica z 1 – 2-procentowym udziałem w rynku jest poważnie zagrożona konkurencją marek sieci handlowych – potwierdza Jacek Kall, specjalista od zarządzania marką z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.