Wbrew zapowiedziom Ministerstwa Finansów najpewniej nie uda się utrzymać ulgi na paliwo B100, czyli czyste estry, a to oznacza dla polskich rafinerii dodatkowe koszty.
Z wyliczeń ekspertów wynika, że może to być kwota nawet 500 mln zł. Obecnie olej napędowy B100 ma preferencyjną stawkę podatku akcyzowego – 10 zł na 1000 litrów, która od maja wzrośnie do standardowej, czyli 1048 zł. I rafinerie będą musiały ją płacić. Ale te koszty mogą okazać się jeszcze wyższe, bo jak mówi „Rz" jeden z ekspertów, obciążeniem może być opłata paliwowa – 200 zł za 1000 litrów, z którego B100 jest na razie zwolnione. – Obecnie na każdym litrze sprzedawanego paliwa B100 tracimy ok. 40 groszy, a bez ulgi w akcyzie będzie 1,5 zł – dodaje ekspert.
Problem w tym, że polskie firmy nie mogą zrezygnować z paliwa typu B100. To dzięki niemu bowiem wykonają ustalony przez rząd na ten rok limit sprzedaży biopaliw. Ze względu na słaby popyt cena paliwa jest promocyjna – o ok. 70 gr na litrze niższa niż oleju napędowego. Estry są też dodawane do zwykłego oleju napędowego, ale nie może ich być w nim więcej niż 5 proc.
Limity, czyli tzw. narodowy cel wskaźnikowy, opracowany na podstawie zaleceń UE, rosną z roku na rok, tegoroczny wynosi 6,2 proc. Zatem i sprzedaż B100 musi być wyższa. Według wyliczeń Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego, by zrealizować rządowy cel, polskie firmy powinny sprzedać w tym roku 450 tys. ton estrów, czyli B100, o 100 tys. więcej niż w 2010 r. – Orlen i Lotos, jeśli nie wykonają celu, zapłacą olbrzymie kary, więc nie mając wyjścia, dopłacają do sprzedaży B100 – mówi Leszek Wieciech z POPiHN.
Jego zdaniem utrzymanie ulgi akcyzowej na B100 od maja do końca roku jest nierealne, bo polski rząd na czas nie podjął odpowiedniej decyzji. – Nawet gdyby teraz to zrobił, to nie zdąży uzyskać na to zgody Brukseli – mówi Wieciech. – A poprzednie negocjacje w sprawie preferencyjnych stawek akcyzy trwały wiele miesięcy.