W to, że JSW w końcu wejdzie na giełdę jeszcze kilka tygodni temu można było nie wierzyć. Głośny spór ze związkami zawodowymi, zatrzymanie kopalń, do tego wypadek w Krupińskim, targi wicepremiera z ministrem skarbu...O perypetiach przygotowań do debiutu JSW można by chyba już książkę napisać. Więc sam fakt debiutu to jednak sukces. Może w końcu górnicy ze śląska nie będą bali się prywatyzacji? To się okaże, zwłaszcza, że dziś szefowie kolejnych spółek węglowych zapowiadali, że nie chcą zostać w tyle i kolejne kopalnie już szykują się na giełdę.
JSW zaszkodziły wieści z Portugalii, zamieszanie w Grecji i ogólne minorowe nastroje inwestorów w całej Europie.
Padający od rana deszcz nie wróżył nic dobrego. Uśmiech wywołała na chwilę grająca na debiucie górnicza orkiestra, która przez „Karolinkę", „Szła dzieweczka do laseczka" doszła aż do „Final countdown", gdy przyszło do tradycyjnego dzwonienia giełdowym dzwonkiem (kolegom z niektórych stacji radiowych przypomnę, że to nie pierwsza orkiestra górnicza na giełdzie, bo swoją dwa lata temu przywiozła już Bogdanka).
Nie pomogło zaklinanie rzeczywistości i wymiana prezentów: figurek św. Barbary, patronki górników na giełdowego byka. Kurs nie chciał wzrosnąć o więcej niż ok. 3,5 proc. Momentami rósł tylko o niespełna 0,5 proc. Ale nie spadał. Czy do gry wkroczyli menedżerowie stabilizujący? Nawet jeśli tak się stało, to na razie się nie dowiemy.
Nie pomógł zarząd JSW w górniczych mundurach, ani wpadka premiera Pawlaka, który pomylił koks z węglem koksującym (bo JSW jest największym producentem w UE tego ostatniego, a koksu największym eksporterem na świecie poprzez Polski Koks).