O współpracy i partnerstwie rozmawiali kilka dni temu w Paryżu szefowie Gazpromu Aleksiej Miller i RWE Jurgen Grossmann. Szczegółów nie ujawniono, ale niemiecki "Der Spiegel" poinformował, że chodzi o to, by rosyjski potentat został głównym udziałowcem w RWE. Według tygodnika, po spotkaniu Grossmann powiedział, że wyobraża sobie, że rosyjska firma obejmuje długoterminowo udziały w jego koncernie.
Jeśli transakcja dojdzie do skutku, będzie mieć przełomowe znaczenie nie tylko dla niemieckiego rynku, dla którego Gazprom jest od lat głównym dostawcą gazu. Rosyjski potentat zyska pośrednio dostęp do odbiorców gazu i energii w kilku krajach. W ubiegłym roku RWE obsługiwał ok. 20 mln odbiorców elektryczności i sprzedawał gaz 10 milionom klientów (ponad 38 mld m sześc.).
Wszystko wskazuje, że szef RWE, podejmując rozmowy z Gazpromem, zrobił to za cichym przyzwoleniem władz w Berlinie. Zatem gdyby obie firmy doszły do porozumienia, nie będą miały problemu z uzyskaniem ich akceptacji. Wczoraj rzecznik ministra gospodarki stwierdził, że Gazprom może kupić udziały w RWE, jeśli tylko uzyska zgodę Urzędu Antymonopolowego. Przedstawiciele urzędu tymczasem zapewnili, że uważnie przeanalizują tę transakcję pod kątem wpływu na rynek.
RWE ma udziały nie tylko w Niemczech, ale też w krajach Europy Środkowej, a w Polsce jest właścicielem warszawskiej spółki energetycznej Stoen, która dostarcza prąd mieszkańcom Warszawy i ma 5 proc. udziałów w polskim rynku sprzedaży energii. RWE jest nie tylko sprzedawcą, ale też udziałowcem sieci przesyłowej w Czechach i uczestnikiem konsorcjum Nabucco, które chce wybudować gazociąg umożliwiający dostawy z rejonu Morza Kaspijskiego do Europy.
Nie wiadomo, na jakich zasadach mógłby się odbyć cały proces i czy RWE wyemitowałby akcje na podwyższenie kapitału, które objęłaby rosyjska firma. W ten sposób niemiecki koncern zyskałby potrzebny kapitał. A firma go pilnie potrzebuje, tym bardziej, że boleśnie już odczuwa skutki antynuklearnej polityki władz Niemiec. RWE musiał tuż po katastrofie w japońskiej Fukushimie zamknąć najstarsze reaktory i będzie zmuszony do stopniowego wyłączania kolejnych po tym, jak rząd i parlament postanowiły, że Niemcy do 2022 r. mają ostatecznie "wyjść z energetyki jądrowej".