Supersamochody nie znają kryzysu

Gdy wszyscy mówią o oszczędzaniu, polscy importerzy luksusowych aut nie mają powodów do narzekań. Z roku na rok rośnie grono amatorów bardzo drogich samochodów. Pewnie dlatego co roku otwierane są w Polsce przedstawicielstwa kolejnych niezwykłych marek.

Publikacja: 30.09.2011 01:18

Supersamochody nie znają kryzysu

Foto: First Class

Red

Jeszcze kilkanaście lat temu ci, którzy chcieli kupić Porsche 911, musieli sprowadzać je z Niemiec, wcześniej znajdując dilera, a następnie załatwiając mnóstwo formalności. Dziś jest łatwiej. Amatorzy tej sportowej marki nie mają już takiego problemu. Wystarczy udać się do jednego z czterech dilerów – w Warszawie, Sopocie, Katowicach lub Poznaniu – i zamówić wybrany model.

Porsche, uznawane za kultowe i w Polsce będące synonimem luksusu, jest jednak dość tanie i mało wyszukane na tle pełnokrwistych supersamochodów pokroju Ferrari lub Lamborghini. Są oczywiście różne wersje niemieckiej marki, znanej głównie za sprawą modelu 911. Najtańszą z nich, kabriolet Boxster, można kupić już za niespełna ćwierć miliona złotych. Tyle kosztuje limuzyna klasy wyższej z przyzwoitym turbodieselem i niezłym wyposażeniem. Boxster, choć relatywnie niedrogi, jest jednak bardzo szybkim autem, które na dodatek świetnie się prowadzi. Napędza go, tak jak dziewięćset jedenastkę, silnik typu bokser, umieszczony za siedzeniami kierowcy i pasażera. Zdaniem przedstawicieli marki zakup Boxstera to pierwszy krok na drodze do tego, by zostać entuzjastą aut tej marki. Prędzej czy później wielu jego nabywców kończy z zaparkowaną w garażu Carrerą.

Niektórzy twierdzą, że właśnie dziewięćset jedenastki w dowolnej wersji to prawdziwe Porsche. Opinię tę zdają się potwierdzać statystyki: od stycznia do lipca tego roku do klientów trafiło ponad sześciokrotnie więcej dziewięćset jedenastek niż Boxsterów. Tych ostatnich kupiono zaledwie osiem. Amatorzy marki nie wahają się zatem wyłożyć przeszło pół miliona złotych na swój wymarzony pojazd. Co ciekawe, jednym z najchętniej kupowanych modeli jest wyceniane na prawie 850 tys. zł 530-konne Porsche 911 Turbo S PDK. Przy takich zakupach, gdy górę biorą emocje, nie liczy się każdej złotówki.

Właścicielami różnych odmian tego kultowego modelu jest wiele polskich gwiazd, które nierzadko chwalą się posiadaniem swojego auta. Porsche 911 jeździli m.in. Maryla Rodowicz, Kuba Wojewódzki czy Hubert Urbański. Chcąc nie chcąc, stali się ambasadorami tej marki, po którą chętnie sięgają także zamożni biznesmeni – najlepsi klienci salonów motoryzacyjnych, bo stać ich na wyposażenie rodziny nawet w kilka drogich samochodów.

W Polsce takich osób jest coraz więcej. W przeciwnym razie nie miałoby sensu wprowadzanie na polski rynek kolejnych luksusowych marek. Choćby takich, jak brytyjski Aston Martin, którego pierwszy i na razie jedyny salon został otwarty w Warszawie na początku minionego roku. Samochody tej szlachetnej brytyjskiej marki nie są tanie. Najmniej trzeba zapłacić za model V8 Vantage, który kosztuje ponad 550 tys. zł. Najdroższy samochód  w ofercie to One-77, którego ceny zaczynają się od 10 mln zł.

Gdy w grę wchodzą emocje i prestiż, cena nie gra jednak roli. Polski przedstawiciel Aston Martina – zależna od Grupy Kapitałowej Marvipol spółka AML Polska - może więc spać spokojnie. W tym roku do klientów trafi zapewne około 20 samochodów. To całkiem realne, bo od stycznia do lipca sprzedano już 11 astonów. Czyli całkiem sporo, biorąc pod uwagę, że średnia cena sprzedanego auta to ponad  milion złotych. Zresztą jeszcze nigdy w historii nie było takiej gamy w ramach marki: wspomniany już One-77, Rapide, ponadto DBS, DB9 i Virage (wszystkie trzy modele z nadwoziami Coupe lub Volante), różne Vantage, także Cygnet i V12 Zagato. Co więcej, producent oferuje praktycznie nieograniczone możliwości personalizacji. Chcąc zasmakować luksusu w brytyjskim stylu, można zamówić  luksusowy samochod sportowy z czterema miejscami - Rapide z 6-litrowym, 477-konnym silnikiem lub różne odmiany coupé i kabrioletów z silnikami o mocach od 426 do 760 KM (przy czym One-77 jest najmocniejszym na świecie silnikiem bez doładowania). Klient ma również spore możliwości doboru opcji, tak by stworzyć auto idealnie dopasowane do własnych potrzeb.

Marki, na które czekamy

Choć w ostatnich latach rynek luksusowych aut rozwija się w Polsce bardzo szybko, a sprzedawców egzotycznych marek stale przybywa, jednak amatorzy wielu unikatowych supersamochodów, chcąc je nabyć, muszą wybrać się w podróż do jednego z ościennych krajów. Tam, gdzie znajdzie się odpowiedni diler. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że wystarczy wypad do Moskwy lub nieco bliżej – do Berlina.

W Polsce nadal brakuje oficjalnych przedstawicielstw wielu interesujących marek, także tych dobrze znanych fanom motoryzacji. Na pewno trzeba wspomnieć o dwóch z nich, należących do koncernu Volkswagen. To Bugatti oraz Lamborghini. Pierwsza z nich to producent jednego modelu – Veyrona. To potwornie szybkie superauto, które jak dotąd, w 1200-konnej wersji Super Sport, dzierży rekord prędkości samochodów produkowanych seryjnie. Na torze testowym Volkswagena najmocniejszy Veyron rozpędził się do 434 km/h. Najciekawsze, że dokładnie takie samo auto można kupić. Wystarczy mieć niespełna 2 mln euro.

Samochody Lamborghini są sporo wolniejsze i dużo tańsze, ale jazda nimi też dostarcza emocji. Zresztą czy gdziekolwiek na drodze można rozpędzić się do 400 km/h? Najnowsze „lambo" o nazwie Aventador ma 700-konny motor, a rozpędzi się do 345 km/h. To i tak bardzo dużo.

Za granicę trzeba też się wybrać po najnowsze dziecko firmy McLaren, która niegdyś zasłynęła spektakularnym wozem o nazwie F1, przez wiele lat uznawanym za najlepsze superauto na świecie, a następnie superszybkim Mercedesem SLR, skonstruowanym razem z niemieckimi inżynierami. Teraz Brytyjczycy proponują model MP4-12C stworzony bez pomocy wielkich, globalnych koncernów motoryzacyjnych. Samochód ten został już okrzyknięty technologicznym cudeńkiem i jednym z najdoskonalszych superaut w swojej klasie. Ma 600-konny silnik, a jeździ tak dobrze, że na torach wyścigowych okazuje się szybszy niż jego rynkowy rywal – Ferrari 458 Italia.

Oczywiście istnieje jeszcze wielu innych, niszowych producentów, którzy ręcznie budują po kilkanaście, najwyżej kilkadziesiąt samochodów rocznie. Są to pełnokrwiste superauta kupowane przez koneserów, którzy zwykle trzymają je w sterylnie czystych garażach, a za ich kierownicami zasiadają bardzo rzadko. Najciekawsze z nich to choćby brytyjski Ariel Atom, włoskie Pagani Zonda i Huayra, szwedzki Koeniggsegg Agera czy holenderski Spyker C8.

Kojarzony z dynamicznym stylem życia, lecz jednocześnie elegancki Aston Martin z najwyższej luksusowej kategorii, właściwie nie ma rynkowych rywali. Chyba że uznać za nich, co prawda klasyfikowane już do niższej kategorii premium, najszybsze i najdroższe wersje Audi, BMW, Mercedesów czy brytyjskiego Jaguara. Dla wielu nabywców luksusowych pojazdów modele pospolitych marek nie są jednak aż tak pożądane. Bo co z tego, że jeździ się wozem za niemal milion złotych, skoro wygląda tak samo jak zwykła limuzyna wyceniana na niewiele ponad 200 tys. zł. Tylko znawcy dostrzegą różnicę, wychwytując niuanse: zmieniony wydech, dodany spoiler czy dyskretne logo „AMG" na pokrywie bagażnika limuzyny Mercedesa. Niektórzy wprawdzie cenią dyskrecję, ale dla innych prowadzenie modelu zwykłej marki to stanowczo za mało.

Inna rzecz, że z mocnymi, sportowymi Porsche lub Astonami mogą jednak z powodzeniem konkurować dwa bardzo szczególne, bezkompromisowe modele niemieckich marek – to Audi R8 oraz Mercedes SLS AMG. W zasadzie gdyby nadać im inne nazwy, pewnie zostałyby wzorcowymi supersamochodami za relatywnie niewielkie pieniądze. Zresztą ciekawą cechą R8 jest fakt, że w wersji V10 tego modelu zastosowany został silnik, który napędza również superauta Lamborghini. Z kolei SLS AMG wyraźnie nawiązuje do kultowego modelu 300 SL Gullwing z połowy lat 50. i tak jak Mercedes sprzed półwiecza ma efektownie unoszone do góry drzwi.

Rzecz jasna, oba auta tych popularnych marek mają odpowiednio wysokie ceny. Najtańsze Audi R8 kosztuje niemal pół miliona złotych, natomiast to najsilniejsze, aż 525-konne – prawie 800 tys. zł. Na jeszcze mocniejszego, 571-konnego Mercedesa SLS AMG trzeba zaś wydać nieco mniej niż 900 tys. zł. Z tymi samochodami jest jednak problem – mają twarde, bardzo niskie zawieszenie i szerokie opony. Krótko mówiąc, choć jeżdżą idealnie po równym asfalcie, na dziurach może być ciężko, a o zaparkowaniu na wysokim krawężniku po prostu nie ma mowy.

Jeszcze trudniej wygląda codzienna jazda, gdy siądziemy za kierownicą o wiele droższych, rasowych supersamochodów, takich jak wprowadzone niedawno na polski rynek Ferrari. Modele tej włoskiej marki można już zamawiać w warszawskim salonie otwartym w symbolicznym miejscu – w gmachu dawnego Komitetu Centralnego PZPR. Na razie do wyboru są trzy modele z logo prężącego się do skoku konia: kabriolet California, a także coupé 458 Italia i 599 GTB Fiorano. W przypadku Ferrari trudno mówić o cenach, bo te w niemałym stopniu zależą do zamawianych dodatków. California z 460-konnym silnikiem jest jednak najtańsza i kosztuje około 900 tys. zł. Nieco ponad milion trzeba wydać na 570-konny model 458 Italia, który przez wielu ekspertów branży motoryzacyjnej jest uznawany za jedno z najlepiej jeżdżących aut na świecie. Najwięcej zaś, bo prawie 1,3 mln zł, trzeba wyasygnować na luksusowe coupé 599 GTB Fiorano, z potężnym 620-konnym motorem 6.0 V12. Podobno spływają już pierwsze zamówienia.

Na spore zainteresowanie liczy też Lotus Warszawa Sp. z o.o. – powołany w ramach Grupy Kapitałowej Marvipol - importer samochodów brytyjskiej marki Lotus, znanej z produkcji bezkompromisowo sportowych aut. We wrześniu w stolicy przy ul. Puławskiej został otwarty pierwszy salon tej marki. Można w nim obejrzeć i zamówić modele Elise i Evora. To auta, które są zwinne, szybkie, ale niekoniecznie absurdalnie drogie. Trudno o nich mówić, że to supersamochody, bo na przykład do napędu modelu Elise służą niezbyt mocne silniki, od 140 KM w górę. Zaletą tych aut jest jednak niewielka, bo nieprzekraczająca tony waga. To sekret dobrych osiągów mimo niewielkiej mocy. W podobny sposób zbudowano Evorę z silnikiem o mocy 280 lub 345 KM, ale o masie całego samochodu równej zaledwie 1300 kg.

Spodziewana sprzedaż Lotusa to na razie około 20 sztuk rocznie.

- Na razie „instalujemy" markę na rynku, więc sprzedaż początkowo będzie śladowa. Jednak w perspektywie dwóch, trzech lat mają się pojawić nowe, bardziej masowe modele Lotusa. Wówczas sprzedaż powinna skoczyć nawet do 100 sztuk rocznie – przewiduje Mariusz Książek, główny udziałowiec Grupy Marvipol.

- To zbiegnie się z otwarciem nieopodal, także przy ul. Puławskiej, nowego, kolejnego już w Warszawie, salonu dilerskiego, w którym obok Lotusa znajdą się również inne brytyjskie  marki – Jaguar, Land Rover i Range Rover  – dodaje Andrzej Nizio, prezes Grupy Marvipol.

Na wzrost sprzedaży Jaguara i Land Rovera liczy już teraz. Zwłaszcza, że potencjalnych klientów może zachęcić fakt, iż polski importer wprowadził pięcioletnią gwarancję dla samochodów JLR, co wyraźnie wyróżnia je na tle konkurencji. Dodatkowo, tegoroczna premiera Range Rover Evoque i bardzo duże zainteresowanie tym modelem pozwala myśleć nawet o 500-600 sztukach sprzedaży w 2012 r.

Niestety, w Polsce tak naprawdę nie ma bezpiecznych miejsc, w których można by zasmakować możliwości sportowych aut. W Niemczech, Włoszech czy Wielkiej Brytanii jest mnóstwo małych i dużych torów wyścigowych, które regularnie organizują spotkania entuzjastów szybkości. Podczas tych zlotów można do woli wyszaleć się na torze, w bezpiecznych warunkach i za rozsądne pieniądze. W Polsce tor z prawdziwego zdarzenia jest jedynie w Poznaniu, ale jego władze jakoś nie kwapią się do organizowania podobnych imprez. Inne polskie tory to małe obiekty o kartingowym rodowodzie, zwykle marnie utrzymane i niezbyt przydatne, gdy mowa o jeździe szybkimi, sportowymi samochodami.

Wozami z zupełnie innej bajki są wielkie, luksusowe limuzyny. Z ich zakupem nie ma problemu już od dobrych kilku lat. Ci, którzy chcą wydać na swoje auto przeszło milion złotych, mogą pójść do eleganckiego salonu Bentleya, udać się do przedstawicielstwa koncernu Daimler po nowiutkiego Maybacha albo skontaktować się z dilerami BMW w sprawie zakupu Rolls-Royce'a. Jednak jedyną z wymienionych marek, która ma już swój firmowy salon, jest Bentley. Można w nim obejrzeć wszystkie modele tej marki, w tym najnowszy model Mulsanne. Odwiedzających nie brakuje, ale i zamówień stale przybywa. W ciągu siedmiu miesięcy tego roku sprzedano w sumie aż 11 Bentleyów. Najwięcej tych najmniejszych i najtańszych, czyli modelu Continental w trzech wersjach: kabriolet, coupé i sedan. Rzecz jasna w tym przypadku „tanio" oznacza co najmniej 900 tys. zł. O dziwo, największym powodzeniem cieszy się najmocniejsza wersja sportowego coupé z 630-konnym motorem. Mniej entuzjastów Bentleya wybiera Continentala Flying Spur, czyli wygodną limuzynę, napędzaną oczywiście co najmniej 560-konnym motorem.

Nieco gorzej jest teraz z Maybachem i Rolls-Royce'em. Wprawdzie jeśli się uprzeć, auta obu tych marek można zamawiać, ale nie ma oficjalnego dilera ani salonu, w którym można by je obejrzeć, dotknąć i wybrać konkretne opcje, korzystając z czegoś więcej niż tylko papierowego katalogu. Na razie trzeba się cieszyć z tego, że w ogóle ktoś oficjalnie sprowadza luksusowego Maybacha za ponad 2 mln zł albo Rolls-Royce'a Phantoma, którego cenę trzeba indywidualnie negocjować.

Więcej niż limuzyna

Bardzo szczególne auta nierzadko powstają na bazie zwykłych samochodów produkowanych w bardzo licznych seriach. Na bazie dyrektorskich limuzyn, jakich wiele w garażach nowoczesnych biurowców, budowane są samochody o osiągach i wyposażeniu, których nie powstydziłyby się piekielnie drogie supersamochody. W takich metamorfozach specjalizują się niemieccy producenci z tak zwanej wielkiej trójki, czyli Audi, BMW i Mercedes. Każdy z nich od wielu lat oferuje szczególne wozy, z bardzo mocnymi silnikami, oznaczane odpowiednio plakietką „RS", „M" lub „AMG".

W przypadku Audi można wybrać eleganckie coupé RS5 z 450-konnym silnikiem 4,2 V8, kosztujące 371 tys. zł, albo kompaktowy supersamochód z 340-konnym motorem RS3 za 233 tys. zł. Ten ostatni to idealne, niesamowicie szybkie auto do codziennej jazdy po zatłoczonym mieście.

Nieco większy wybór daje BMW, które proponuje superwersje swoich modeli, począwszy od 340-konnego coupé 1 M (za 240 tys. zł), poprzez 420-konne M3 (360 tys. zł), aż po wielkie terenówki X5 i X6 skonstruowane przez inżynierów z sekcji „M". Obie mają ten sam, 555-konny motor, automatyczne skrzynie biegów i napęd na cztery koła. Oczywiście są bardzo szybkie, a kosztują po około 480 tys. zł.

Wiele modeli o niesamowitych osiągach oferuje też Mercedes, którego sekcja AMG przygotowała m.in. szalone C 63 AMG (457 KM w niedużym sedanie za 324 tys. zł), luksusową limuzynę-coupé CLS 63 AMG o osiągach motocykla (525 KM, za 534 tys. zł) czy też bezkompromisowe pojazdy terenowe: ML 63 AMG (510 KM, za 486 tys. zł) oraz G 55 AMG (507 KM, za 605 tys. zł).

Z niemieckimi producentami od lat, nierzadko skutecznie, konkuruje Jaguar, sprzedając wersje swoich modeli oznaczone literą „R". Wszystkie mają usztywnione, sportowe zawieszenie, mocne silniki i oczywiście są do kupienia u polskich dilerów tej szlachetnej, brytyjskiej marki. Wspomnieć trzeba choćby o limuzynie XFR (510 KM, za 111 000 euro), coupé XK R (510 KM) oraz o jego jeszcze szybszej wersji XK RS (550 KM). Na to ostatnie auto, oceniane jako niesamowicie wszechstronne (do codziennej jazdy i na tor wyścigowy), trzeba wydać u polskiego importera 160 tys. euro.

Oczywiście samochody te nie kosztują tyle co Lamborghini lub Ferrari. Okazuje się, że są jednak cenione przez wielu entuzjastów szybkich aut, którzy niekoniecznie na co dzień chcą podróżować niezbyt komfortowymi, sportowymi wozami, które na dodatek nie radzą sobie najlepiej na zwykłych, lokalnych drogach.

Jeszcze kilkanaście lat temu ci, którzy chcieli kupić Porsche 911, musieli sprowadzać je z Niemiec, wcześniej znajdując dilera, a następnie załatwiając mnóstwo formalności. Dziś jest łatwiej. Amatorzy tej sportowej marki nie mają już takiego problemu. Wystarczy udać się do jednego z czterech dilerów – w Warszawie, Sopocie, Katowicach lub Poznaniu – i zamówić wybrany model.

Porsche, uznawane za kultowe i w Polsce będące synonimem luksusu, jest jednak dość tanie i mało wyszukane na tle pełnokrwistych supersamochodów pokroju Ferrari lub Lamborghini. Są oczywiście różne wersje niemieckiej marki, znanej głównie za sprawą modelu 911. Najtańszą z nich, kabriolet Boxster, można kupić już za niespełna ćwierć miliona złotych. Tyle kosztuje limuzyna klasy wyższej z przyzwoitym turbodieselem i niezłym wyposażeniem. Boxster, choć relatywnie niedrogi, jest jednak bardzo szybkim autem, które na dodatek świetnie się prowadzi. Napędza go, tak jak dziewięćset jedenastkę, silnik typu bokser, umieszczony za siedzeniami kierowcy i pasażera. Zdaniem przedstawicieli marki zakup Boxstera to pierwszy krok na drodze do tego, by zostać entuzjastą aut tej marki. Prędzej czy później wielu jego nabywców kończy z zaparkowaną w garażu Carrerą.

Pozostało 92% artykułu
Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca