Tak, jeżeli projekt upadnie lub znacząco rozminie się z harmonogramem, skutki będą poważne. Do 2030 r. 50 proc. lotów będzie opóźnionych, służby nawigacyjne nie będą w stanie obsługiwać wszystkich rejsów. Na razie mamy opóźnienie. Wdrażanie programu zaczniemy w przyszłym roku.
Ile to będzie kosztować i kto za to zapłaci?
Szacowany koszt to ok. 30 mld euro. Do tej pory wydaliśmy na oprogramowanie, czyli program SESAR, ok. 2 mld euro. Wydamy kolejne 3 mld euro. Największym kosztem będzie wyposażenie lotnisk i samolotów w urządzenia nawigacyjne. Ta część będzie finansowana przez porty i linie. To nie jest jednak dużo, biorąc pod uwagę, że co roku przez złe zarządzanie przestrzenią powietrzną, czyli m.in. opóźnienia, tracą oni ok. 4 mld euro.
Komisja pracuje również nad wspólnym obszarem kolejowym. Co to będzie oznaczać dla podróżnych?
Wszystko, co robimy, ma podnieść prędkość, poprawić punktualność i jakość usług kolejowych. Wymaga to szerokich regulacji prawnych związanych również ze szczegółowymi kwestiami technicznymi. Obecnie z przyczyn technicznych nie da się pojechać jednym pociągiem z Warszawy przez Francję do Londynu. Zanim będziemy mogli mówić o wspólnym obszarze kolejowym, trzeba rozwiązać też kwestie finansowania infrastruktury kolejowej i oddzielenia jej od przewoźników. Pieniądze na utrzymanie torów muszą trafiać na osobne konto. Linie kolejowe muszą być na równych zasadach dostępne dla wszystkich uczestników rynku. Propozycje odpowiednich uregulowań prawnych trafią do Parlamentu Europejskiego w przyszłym roku.