Unia Europejska od 1 stycznia 2012 roku wprowadza dla przewoźników lotniczych obowiązek uczestniczenia w Europejskim Systemie Handlu Emisjami (ETS). Już dziś obowiązuje on wszystkie branże gospodarki, poza transportem i rolnictwem. Od nowego roku za emisję CO2 będą też płacić przewoźnicy lotniczy. Na razie niewiele, a niektórzy może nawet zarobią, odsprzedając innym swoje uprawnienia do emisji.
Tym niemniej unijny pomysł może wywołać transatlantycką wojnę lotniczą. Bo UE każe płacić wszystkim przewoźnikom, którzy lecą do portów lotniczych na jej terenie lub z nich odlatują. W dodatku amerykańskie linie będą musiały zapłacić za emisję CO2 nie tylko na tej części trasy, która przebiega w europejskiej przestrzeni powietrznej, ale za całą. To szczególnie zdenerwowało Amerykanów.
– W USA nie znajdzie się nikogo, kto by popierał pomysł obłożenia tym podatkiem amerykańskich przewoźników. Nikt nie akceptuje faktu, że amerykańskie linie mają wpłacać pieniądze do unijnego budżetu – mówi „Rz" Thomas Legge, ekspert amerykańskiego German Marshall Fund. Niechęć wobec eksterytorialnego podatku europejskiego jest tak wielka, że Izba Reprezentantów przegłosowała nawet prawo zakazujące wprost amerykańskim przewoźnikom stosowania się do nowych europejskich przepisów.
– Jeśli wejdzie ono w życie, to amerykańskie firmy staną przed poważnym dylematem. Albo wejdą do ETS i złamią prawo amerykańskie, albo nie wejdą i złamią prawo unijne – mówi Legge. Ekspert uważa jednak, że zwycięży zdrowy rozsądek i prezydent Barack Obama nowego prawa nie podpisze, żeby nie ryzykować eskalacji konfliktu.
Prawo po stronie UE
Waszyngton ma problem, bo wczoraj unijny Trybunał Sprawiedliwości oddalił skargę organizacji amerykańskich przewoźników i uznał, że unijne przepisy mogą obejmować także nieeuropejskie odcinki tras przewoźników. To pokazuje, że próba legalnego podważenia ich, na przykład na forum Światowej Organizacji Handlu (WTO), raczej się nie uda. Pozostaje zastosowanie jednostronnych środków odwetowych, jak karne cła importowe na unijne produkty. Ale po werdykcie sądu takie posunięcie byłoby ryzykowne, bo pozbawione podstaw prawnych.