Polacy, podobne jak konsumenci w innych krajach, zaraz po świętach ruszyli do sklepów w poszukiwaniu towarów po obniżonych cenach. Jednak wielu z nich rozmiary przecen mogą mocno rozczarować. O ile w innych krajach, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych czy Francji, na wyprzedażach ceny od razu sięgają nawet 70 – 80 proc., to w Polsce wygląda to gorzej.
Obniżki za jakiś czas
Zarówno marki z wyższej półki, np. Hugo Boss czy Max Mara, jak i popularne sieciówki z reguły rozpoczynają wyprzedaże z cenami niższymi jedynie o 20 – 30 proc. od pierwotnych. Na więcej mogą liczyć np. tylko posiadacze kart stałego klienta. Przy marżach na rynku odzieżowym, które z reguły znacząco przekraczają poziom 50 proc., oznacza to rezygnację jedynie z jej części, a firmy dalej na takiej sprzedaży zarabiają.
– Powinny być większe, ale trudno powiedzieć kiedy – stwierdził sprzedawca w salonie Hugo Boss w warszawskim centrum Złote Tarasy. Równie enigmatycznie tłumaczą niewielkie rozmiary obniżek inne firmy i większość zapowiada, że będą stopniowo pogłębiane.
4,6 mld euro rocznie Polacy wydają na ubrania i buty. Rynek w ostatnich latach rośnie tylko nieznacznie