Linia od dłuższego czasu miała kłopoty finansowe, była zadłużona na 485 mln euro.
Malev nie był też w stanie ani regulować płatności, ani obsługiwać zadłużenia. W rezultacie pozostawił na ziemi tylko w piątek 3,2 tys. pasażerów w Budapeszcie i 3,7 tys. poza granicami Węgier. W Budapeszcie zdenerwowani pasażerowie oblegali stoisko Malevu, do którego należało dotychczas ponad 40 proc. rynku na głównym węgierskim lotnisku im. Liszta. Musiała interweniować policja.
Rząd węgierski w ostatni poniedziałek dał zarządowi Maleva czas do końca tego tygodnia na znalezienie inwestora strategicznego bądź udowodnienie stabilnego finansowania operacji. Jednak kiedy ani jedno, ani drugie nie udało się, a dwa samoloty przewoźnika – jeden w Irlandii, drugi w Tel Awiwie zostały zajęte za niezapłacone faktury paliwowe, rząd postanowił uziemić linię.
Zdaniem premiera Węgier Viktora Orbana bezpośrednią winę za kłopoty Malevu ponosi Komisja Europejska, która nie dość, że zakazała nowego finansowania linii, to jeszcze nakazała na początku stycznia oddanie 280 mln euro pomocy państwowej z lat 2007 – 2010, którą uznała za nielegalną. Wiadomo było, że Malev takich pieniędzy nie ma. Od początku roku drastycznie zaczęły spadać rezerwacje, a wierzyciele domagali się spłaty zadłużenia. W ostatni poniedziałek do Malevu wszedł syndyk masy upadłościowej, a linia uzyskała na Węgrzech ochronę przed wierzycielami. To przyspieszyło odpływ gotówki i sytuacja linii lotniczej stała się zła. Wiadomo też,
że właściciel, mimo najlepszych intencji, nie jest w stanie zapewnić dodatkowych środków finansowych po decyzji UE. Biorąc pod uwagę wszystkie te przesłanki, rada przewoźnika postanowiła zaprzestać operacji na Węgrzech. „Przepraszamy wszystkich naszych pasażerów" – napisał na stronie internetowej przewoźnika dyrektor generalny linii Lorant Limburger.