Według wywiadowni gospodarczej Soliditet Polska z Grupy Bisnode, już blisko połowa firm handlujących samochodami ma kłopoty finansowe. Z raportu, do którego dotarła „Rz" wynika, że 26 proc. ogółu sprzedających jest w kondycji słabej, a 20,5 proc. w bardzo słabej. Wywiadownia przebadała blisko 1,5 tys. sprzedawców. W tym 106 autokomisów i 815 salonów aut nowych.
Wszędzie spada rentowność. Już w ubiegłym roku w sieci Forda wskaźnik rentowności zmalał 9-krotnie: z 1,8 w 2010 roku (optymalny poziom to 2,0) do 0,2 w końcu 2011. Sprzedający usiłują jeszcze przyciągnąć klientów promocjami i obniżkami cen, ale te dobijają już do granicy opłacalności. Marże w salonach zmniejszyły się z ok. 10 proc. do 5-7 proc. Także zdecydowanie mniejsze niż rok wcześniej są zyski ze sprzedaży samochodów.
Sami importerzy przyznają, że spora część placówek dilerskich nie jest w stanie zrealizować planów sprzedaży. – W pierwszym kwartale planów nie wykonało przeszło 20 proc. dilerów – potwierdza prezes spółki importującej do polski samochody jeden z francuskich marek. Branża konsoliduje się – przybywa salonów wystawianych na sprzedaż.
Dilerzy mają coraz większe kłopoty z zatrudnieniem. Właściciele salonów chcieliby ciąć zatrudnienie, bo nie ma żadnego ruchu. Ale na zmniejszanie obsady nie pozwalają umowy z importerami. W rezultacie pracownicy pozbawiani są etatów i zmuszani do przechodzenia na samo zatrudnienie.
- W szczególnie dramatycznej sytuacji są sprzedawcy samochodów używanych, wśród których aż 60 proc. jest w słabej i bardzo złej kondycji finansowej – twierdzi Tomasz Starzyk z Solidet Polska. Trudno się dziwić, zważywszy na ceny transakcyjne. Kupujący poszukują aut za 10-15 tys. zł, podczas gdy rok temu skłonni byli wydawać 20 tys., a nawet więcej. - Nie widać źródeł napływu gotówki na rynek – mówił w lutowej rozmowie z „Rz" Jerzy Zasadzeń z kierownictwa spółki Ameks zarządzającej giełdą samochodową w Mysłowicach, gdzie działa kilkadziesiąt autokomisów.