Do połowy czerwca Turkish dał sobie czas na ostateczną decyzję, czy złoży oficjalną ofertę na kupno LOT. W Warszawie prezes Temel Kotil widzi możliwość zbudowania drugiego po Stambule centrum przesiadkowego. Wzoruje się tutaj na niemieckiej Lufthansie, która ma dwa centra – we Frankfurcie i Monachium.
W sytuacji, kiedy inne linie wstrzymują powiększenie swojego rozkładu i skreślają najmniej rentowne rejsy, turecki przewoźnik zwiększa liczbę pasażerów, otwierając nawet dość ryzykowne kierunki. Turkish był np. pierwszą linią, jaka porwała się na uruchomienie połączenia z Bagdadem, gdy w Iraku jeszcze trwały walki. Zwiększa również częstotliwość rejsów na najatrakcyjniejszych trasach – np. na nowojorskie lotnisko im. Kennedy'ego latem będzie latał trzy razy dziennie.
Ale tylko w ten sposób – latając tam, gdzie lata mało kto – prezes Temel Kotil jest w stanie rokrocznie znacząco zwiększać liczbę pasażerów. Plany na ten rok to przewiezienie 38 mln wobec 32,6 mln w roku 2011.
W takim samym tempie zwiększają się przychody Turkisha, które w tym roku mają sięgnąć 7,8 mld dol. Linia na koniec tego roku będzie miała flotę składającą się z 190 samolotów, którymi poleci do 200 portów. To wszystko przy bardzo wysokim wypełnieniu maszyn, które średnio wynosi ok. 80 proc. przy średniej europejskiej sięgającej niespełna 70 proc. Jednakże w takim samym tempie, jak rozwija się linia, rośnie również jej zadłużenie, które w roku 2009 wynosiło 2,7 mld dol., na koniec ubiegłego roku zwiększyło się do 4,3 mld dol.