Opublikowane wczoraj przez europejskie stowarzyszenie producentów ACEA informacje są bardzo niepokojące: rejestracje samochodów użytkowych spadły w maju o 17,8 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. Od stycznia skurczyły się o 11,8 proc. To największy spadek od 2009 roku.
Jedynie rynek Wielkiej Brytanii ma powody do zadowolenia: tam liczba rejestrowanych pojazdów wzrosła w maju o jedną dziesiątą. Ale w Niemczech odnotowano 13,6-procentowy spadek. We Francji rejestracje zmalały o 22,1 proc., w Hiszpanii o 27,4 proc., we Włoszech o 42,4 proc. Wszędzie tam eksportują fabryki w Polsce.
Popyt spada praktycznie we wszystkich segmentach. W przypadku lekkich samochodów dostawczych rynek w maju skurczył się o 19 proc., a od początku roku o 13,3 proc., do 597,7 tys. sztuk. W dużych ciężarówkach (powyżej 16 ton) majowe zakupy zmalały w ujęciu rocznym o 14,2 proc., do niecałych 18,6 tys. pojazdów.
Nieco lepiej wygląda europejski rynek autobusów: od stycznia rejestracje wzrosły o 3,1 proc. Ale różnice pomiędzy rynkami są ogromne: jeśli w Wielkiej Brytanii nastąpił ponad 61-procentowy wzrost, to w Hiszpanii przeszło 42-procentowy spadek.
Taki trend musi się odbić na fabrykach w Polsce, które wysyłają za granicę zdecydowaną większość produkowanych u nas aut dostawczych, ciężarowych oraz autobusów. Choć fabryka Volkswagena w Poznaniu za pierwsze cztery miesiące miała jeszcze produkcję większą niż w tym samym czasie rok wcześniej, to tylko w kwietniu spadła w porównaniu z marcem o 9,5 proc. W maju z powrotem wzrosła, ale nie wiadomo na jak długo.