„Rz": Prawie 6 mln ton węgla leży na zwałach kopalń, zapasy mają też elektrownie. Nie martwią pana kłopoty ze sprzedażą?
Tomasz Tomczykiewicz:
To są sprawy spółek węglowych i ich zarządów, bo to one odpowiadają za wydobycie i trzeba tu oddzielić rolę ministerstwa gospodarki. Interweniować będziemy, jeśli będzie taka potrzeba, ja jej na razie nie widzę. Pamiętajmy, że kopalnie miały już do czynienia z dwa razy większymi zapasami i sobie z nimi poradziły. Muszą wypracować odpowiednią politykę cenową.
Ale na świecie węgiel tanieje o ponad 20 proc. od początku roku, a w Polsce nie. Nie jest tak, że nasz surowiec będzie zastąpionym tym z importu?
Nie, bo w tym roku import znacząco spada w porównaniu do roku 2011, gdy wyniósł ok. 15 mln ton zwłaszcza dlatego, że polskie kopalnie pod koniec 2011 r. nie były w stanie pokryć dużego zapotrzebowania. Obecne dane pokazują, że import węgla energetycznego do Polski w tym roku wyniesie może jedną trzecią tego, co w 2011 r., na pewno będzie to mniej niż połowa ubiegłorocznej wielkości. Dlatego nie można stwierdzić, że importowany węgiel wypiera teraz polski.