System map w iPhone'ie 5 padł ofiarą polityki. Apple chciał za wszelką cenę uniezależnić się od Google'a, swojego największego konkurenta, z którym toczy sądową wojnę o patenty technologiczne. Efekt? Miliony niezadowolonych klientów i uszczerbek na opinii dbającego o najdrobniejsze szczegóły producenta.
W nowych mapach Apple w miejscu warszawskiego Pola Mokotowskiego czy krakowskich Plant widnieją napisy w języku chińskim, w gmachu Sejmu mieści się stacja benzynowa, a spore fragmenty miast na zdjęciach satelitarnych przesłonięte są chmurami. Dostawcą map cyfrowych do tego systemu jest TomTom, znany i ceniony producent map i nawigacji.
Jako winnego obecnej sytuacji TomTom oględnie wskazuje zespół Apple wdrażający mapy w nowym systemie. „Miliony ludzi codziennie korzystają z map dostarczanych przez firmę TomTom. Na to, jak oceniają codzienne doświadczenia, wpływają dwa elementy: jakość danych dotyczących map oraz ich wdrożenie" – czytamy w oficjalnym oświadczeniu firmy TomTom.
Apple w zasadzie potwierdza, że to po jego stronie leży problem niedopracowania map. Wygląda na to, że inżynierowie nie zdążyli z tym przed prezentacją iPhone'a 5, dostarczając użytkownikom niejako testową wersję systemu.
- Zaprezentowaliśmy nowy system map, mając świadomość, że to jeden z głównych naszych produktów i że jest to dla nas zupełnie nowa inicjatywa – powiedziała serwisowi AllThingsD Trudy Muller z działu prasowego Apple. – Przez cały czas je udoskonalamy, a im więcej osób ich używa, tym więcej otrzymujemy od nich sygnałów i więcej możemy poprawić.