- Śląsk i górnictwo to dla Polaków synonim ciężkiej, niebezpiecznej pracy. Dlatego kolejny śmiertelny wypadek sprzed kilku dni to okazja dla każdego z nas do chwili refleksji o tych, którzy w całej Polsce, ale zwłaszcza na Śląsku ginęli wykonując swoją ciężką, odpowiedzialną pracę – mówił we wtorek w należącej do kopalni Jas-Mos prezydent RP Bronisław Komorowski, który co roku przy okazji Barbórki odwiedza górników. Przypomniał też rolę górników w czasach stanu wojennego. – Myślę, że Śląsk dla wielu z nas to synonim solidarności, tej międzyludzkiej i takiej typowo górniczej, która tworzy się w trudzie pod ziemią. Śląsk to także symbol łączenia tradycji z nowoczesnością. Śląskość splata się z troską o siłę polskiej gospodarki. Ile razy jestem na Śląsku, myślę sobie, że pracowitość, solidarność, racjonalność jest przykładem dla całej Polski. Polsce potrzeba jest więc doza śląskości. Szczęść Boże, niech żyje nam górniczy stan – zakończył branżowym pozdrowieniem.
A szczęście branży się przyda. Jak powiedział „Rz" w Katowicach wiceminister gospodarki Tomasz Tomczykiewicz odpowiedzialny za górnictwo, przed spółkami węglowymi trudny rok 2013, a i 2012 był słabszy od 2011 z powodu dekoniunktury. „Rz" szacowała ostatnio, że ubiegłoroczny wynik prawie 3 mld zł netto jest nie do powtórzenia. Zwłaszcza, że w sumie na zwałach kopalń i placach elektrowni zalega ok. 15 mln ton czarnego złota.
Jakie są obawy polskich producentów węgla?
Poszczególne kopalnie mają też swoje zmartwienia – np. Kazimierz-Juliusz, który świętował we wtorek, ostatnia kopalnia w Sosnowcu, walczy o byt, bo jeśli nie uda się jej dojść do złóż nieczynnego Jana Kantego (a to może okazać się za drogie), jej byt skończy się w 2018 r., gdy zakładowi po prostu skończy się udostępniony węgiel.