PKP będą przekonywać samorządowców, by zgodzili się na likwidację nieopłacalnych tras.
Na liście, do której dotarliśmy, jest m.in. blisko stukilometrowa linia między Sokółką a Suwałkami, około dwustukilometrowa linia Oleśnica–Chojnice czy 130-kilometrowa trasa z Łodzi do Dębicy na Podkarpaciu a także trasy: Bytom–Wrocław, Pruszcz Gdański–Łeba, Olsztyn–Ełk.
– Jeśli rzeczywiście pociąg z Bytomia do Wrocławia miałby zniknąć z rozkładu jazdy, byłaby to wielka strata dla mieszkańców. Szkoda, że nikt tego z nami nie konsultuje – mówi „Rz" Damian Bartyla, prezydent Bytomia, i podkreśla, że PKP nie zwróciły się do Urzędu Miejskiego o opinię w tej sprawie.
Spółka PKP Polskie Linie Kolejowe, która zarządza siecią blisko 39 tys. km torów, wytypowała do wyłączenia z ruchu trzy tysiące kilometrów linii, uznając je za nieopłacalne: albo mało uczęszczane przez przewoźników, albo od lat nieużywane. Szacuje, że w ciągu kilku lat może zaoszczędzić na tym kilkaset milionów złotych.
Kolej oszczędzi na likwidacji obsługi – dróżników, wyłączeniu trakcji i zamknięciu posterunków ruchu. – Wyłączenie z ruchu nie oznacza likwidacji. Likwidacja oznacza kosztowny demontaż torów, sieci trakcyjnej i rekultywację terenu. My tego nie robimy. Jeśli pojawi się potrzeba, np. linie można przywrócić do ruchu. Tak było w przypadku linii Zgierz–Łowicz, którą reaktywowano dzięki środkom województwa łódzkiego – tłumaczy Robert Kuczyński z PLK.