Kilka tygodni po przyznaniu koncesji na budowę kanału chińskiej spółce HKND Group ujawniono, że wśród inwestorów budowy nowej drogi wodnej będą także spółki z USA i Europy. Wang Jing, prezes hongkońskiej firmy, poinformował, że wśród inwestorów są banki oraz "duże firmy". Nie ujawnił nazw inwestorów, ale zapewnił, że w ciągu najbliższych dwóch miesięcy zostanie przygotowana i opublikowana oficjalna lista. - To są inwestorzy z pierwszej ligi - podkreślił Wang Jing, dodając, że w projekt nie będzie zaangażowany państwowy kapitał z Chin. Na początku tygodnia przedstawiciel amerykańskiego Ministerstwa Handlu potwierdził udział amerykańskich firm w tym projekcie.
Cały projekt ma kosztować 40 mld dolarów (30,3 mld euro) a władze Nikaragui liczą, że nie tylko da nowe miejsca pracy, ale także pobudzi gospodarkę kraju. Budowa ma się rozpocząć w grudniu 2014 roku, a zakończyć w 2019 roku. HKND ma 49 procent akcji w konsorcjum, a rząd Nikaragui 51 procent. Poza samym kanałem firma zobowiązała się także do budowy linii kolejowej, ropociągu, dwóch portów i międzynarodowego lotniska oraz stworzenia strefy wolnocłowej.
Kanał będzie miał 286 km długości i będzie biec z portowego miasta Brito nad Pacyfikiem do Bluefields na karaibskim Wybrzeżu Moskitów. Trasa biegnie przez dżunglę i jezioro Nikaragua, które już teraz jest zanieczyszczone ściekami. Ekolodzy twierdzą, że puszczenie przez jezioro transportu morskiego, a zwłaszcza kontenerowców dramatycznie pogorszy jakość wody w akwenie. Jezioro Nikaragua to największy zbiornik słodkowodny w Ameryce Środkowej i ważne źródło wody pitnej. Nic więc dziwnego, że Wang Jing stara się uspokoić sceptyków i zapewnić, że zrobi "wszystko co tylko będzie konieczne" by nie dopuścić do zanieczyszczenia i zachować jezioro w dobrym stanie.
Projekt jest też o tyle kontrowersyjny, iż wielu ekspertów wskazuje na to, że drugi kanał w Ameryce Środkowej nie jest wcale potrzebny, ponieważ Kanał Panamski odremontowany i powiększony niedawno za ponad 5 mld dolarów - zapewnia bezproblemową przeprawę między oboma oceanami. Ich zdaniem budowa kanału w Nikaragui może się inwestorom nigdy nie zwrócić.