Europa traci na znaczeniu

Rozmowa z Valterem d'Avino, odpowiedzialnym w Ericssonie za rynki Europy Zachodniej i Środkowej

Publikacja: 24.09.2013 08:00

Europa traci na znaczeniu

Foto: materiały prasowe

Telekomunikacyjny rynek przeżywał w ostatnich latach trudny okres. Czy z punktu widzenia Ericssona ten okres jest już za branżą?

To jedno z pytań-wyzwań. Jest bowiem trudno spekulować, jaka będzie przyszłość. Oczywiście obserwujemy w Europie oznaki ożywienia. Są spowodowane wybuchem popytu na technologie 4G. Jeśli spojrzeć na inne rynki, poza Polską, sieci 4G zostały uruchomione głównie w Stanach Zjednoczonych i w Azji: w Japonii i w Korei Południowej. Teraz kolej na Europę. Na kilku rynkach 4G zostało dopiero co wprowadzone. Może to być dla nich bodziec do rozwoju. Oczywiście stoi to pod znakiem zapytania ze względu na pytanie o model biznesowy, w którym wykorzystywane jest 4G. Nie wszędzie bowiem, przyjęty model wywołuje wzrost ilości przesyłu transmisji danych. W rzeczywistości  ludzie wykorzystują nową technologię albo do podniesienia przepustowości sieci, albo do przyspieszenia transmisji. Nie zawsze też więc wiadomo, w jaki sposób należy ustalić opłaty za usługę. To jedno z wyzwań.

Druga sprawa to fakt, że większość transmisji danych, która przechodzi przez sieć 4G to wideo. Więc ogromnym wyzwaniem jest znalezienie odpowiedniego połączenia wideo z pozostałą częścią oferty. To pytanie w jaki sposób pakiety trzech usług, tzw. Triple Play, będą wykorzystywać tę nową autostradę, jaką jest 4G.

Na jakie pytania muszą sobie odpowiedzieć operatorzy i dostawcy, co wziąć pod uwagę w związku z przesyłem wideo przez sieć mobilną?

Po pierwsze muszą sobie zdać sprawę, że użytkownik końcowy sieci kompletnie zmienił sposób zachowania, konsumpcji usługi. To dotyczy szczególnie młodego pokolenia, ale nie tylko. W coraz większym stopniu konsumujemy treści wideo za pośrednictwem przenośnych urządzeń, co powoduje, że telewizor został przekształcony w coś pomiędzy tabletem i smartfonem.  Wszystko się zmienia. Pytanie brzmi: jak uchwycić zachowanie konsumenta i spróbować na nim zarobić, przekształcić w wartość dla operatora, biorąc pod uwagę, że telekomy właśnie zyskały zdolność do przesyłu wideo za sprawą 4G. Trzeba pożenić te dwie sprawy.

Czasem konsumenci nawet chcą zapłacić za nowe usługi więcej. Tylko nielicznym się to udało. Tak więc – w branży drzemią możliwości.

Czy wszyscy operatorzy podzielają zdanie, że 4G to konieczność, czy też są tacy, którzy ciągle się wahają?

W dzisiejszych czasach infrastruktura i jej serce, jej funkcjonowanie staje się coraz bardziej istotne. Z pewnością można znaleźć różne zachowania operatorów i trudno wyciągnąć średnią. Ale jeśli spojrzymy na Europę Zachodnią, to większość operatorów tam działających przykłada wagę do działania sieci. Staje się ono coraz ważniejszych wskaźnikiem. To jest zmiana.

Więc to jedna z szans dla Ericssona?

Może tak być, ale przede wszystkim jest to nadzieja na wzrost dla branży jako takiej. Szansa na przełamanie pewnej stagnacji, która dotknęła rynek telekomunikacyjny. Jest jednak też trudno przewidzieć, kiedy tak naprawdę rynek się odbije. Używając przenośni można powiedzieć: mamy wszystkie składniki, problem w tym, w jaki sposób je połączyć, jak znaleźć receptę.

Jeden z menedżerów Ericssona w 2010 r. ocenił wartość rynku sprzętu telekomunikacyjnego na 200 mld dol. Ile wynosi ona obecnie pana zdaniem?

Nie znam tej liczby. Powiedziałbym jednak, posługując się pewnym wyczuciem, że dziś cały rynek telekomunikacyjny jest stabilny w porównaniu z 2012 r.

Na rynku dostawców sprzętu telekomunikacyjnego jedną z ostatnich transakcji jest sprzedaż części Nokii na rzecz Microsoftu. Jak pan rozumie tę operację?

Ogólnie nie komentujemy działań konkurencji. Nie obawiamy się nikogo, ale też wszystkich naszych konkurentów i partnerów darzymy szacunkiem. Skoro już to sobie wyjaśniliśmy powiem, że uważam, że to pytanie powinno być stawiane przede wszystkim dostawcom telefonów komórkowych. W rzeczywistości, transakcja ta oznacza, że Microsoft, czysty dostawca oprogramowania wchodzi na rynek terminali. To tu zajdzie największa zmiana.

Można też spojrzeć na tę sytuację z innego punktu widzenia. Kolejna część europejskiego przemysłu trafia w ręce Stanów Zjednoczonych, poza Kontynent. Do tej pory w Europie mieliśmy przyczółek w jej północnej części. Teraz jeszcze mocniej traci na znaczeniu. W tym znaczeniu ta transakcja ma wpływ także na nas. Wartość europejskiej części przemysłu telekomunikacyjnego jest coraz niższa. Ericsson jest coraz bardziej osamotniony w walce. Przypomnę tylko, że Ericsson od ponad 130 lat (w Polsce od 109) działa w Europie i należy ciągle do tych samych dwóch rodzin. To nasza cecha: korzenie, historia, stabilny akcjonariat. Być może to jeden z powodów, dla których tak mocno trzymamy się na rynku.

A jakby pan skomentował tę transakcję z punktu widzenia firmy, która zupełnie niedawno pozbyła się udziałów Sony Ericsson, firmy produkującej telefony. Microsoft właśnie ją kupił.

To prawda, że byliśmy w tym segmencie rynku przez wiele lat.  Tak się składa, że pamiętam początki tej działalności Ericssona. Nie mieliśmy może dużego udziału w rynku, ale produkt, zanim jeszcze nastały czasy Sony Ericssona, był uważany za bardzo solidny, bardzo „szwedzki", jak Volvo. W każdym razie, w pewnym momencie musieliśmy przyznać, że ta część naszego biznesu nie notowała zawrotnych wyników, nie udało nam się zbudować skali działalności. Zdobyliśmy w najlepszym momencie 6-7 proc. rynku. Domyślam się, że podobnie mogło być w przypadku Nokii, która przecież w pewnym momencie była niemalże monopolistą na rynku telefonów, posiadając 45-50 proc. udziału. W pewnym momencie zaczęła jednak je tracić. I być może okazało się, że skala sprzedaży jest zbyt mała, aby usprawiedliwić ponoszone koszty. Ta historia wiedzie nas do kolejnego stwierdzenia: jak szybki, jak dynamiczny jest rynek na którym działamy. W ciągu 5 lat można przeistoczyć się z monopolu w firmę, która nie osiąga masy krytycznej i którą trzeba sprzedać. To lekcja także dla Ericssona.

Jakie wnioski z niej płyną?

Oznacza ona dla nas, że trzeba być otwartym na dynamikę rynku, na zmiany, zdolnym je uchwycić. To dlatego w dalszym ciągu inwestujemy nadal bardzo dużo w badania i rozwoju: około 15 proc. naszych rocznych przychodów.  Przekształcamy się również pod względem struktury przychodów i pozycji rynkowej. Tzw. usługi zarządzane, za które niegdyś odpowiadałem stanowią już 13 proc. przychodów grupy Ericssona, to my wybudowaliśmy około połowę działających na świecie sieci LTE. Sądzimy więc, że pod względem przychodów ze sprzedaży infrastruktury i usług jesteśmy numerem jeden na świecie. Rozwijamy się, zaczynamy wchodzić w budowę oprogramowania i integrację systemów. Inwestujemy w firmy specjalizujące się w obsłudze mediów i telewizji.  Robimy to bo wierzymy w konwergencję telekomów i mediów. Uczymy się jej, ale nie zamierzamy wchodzić bezpośrednio w usługi dla konsumentów.

Ericsson rezygnuje całkowicie z produkcji urządzeń końcowych?

Jest jeden segment, w którym ciągle jesteśmy obecni. To produkcja modemów, która – nota bene – została ostatnio przesunięta w hierarchii i obecnie kontrolę nad nią sprawuje prezes Ericssona. Konkurujemy tu do pewnego stopnia z Qualcommem: produkujemy i sprzedajemy modemy producentom sprzętu.

Staramy się być obecni na rynku i za nim podążać.  Jednym z przykładów naszego podejścia jest budowa i uruchomienie zaledwie kilka tygodni temu wirtualnej, posadowionej w chmurze sieci wyposażonej w rozwiązania Ericssona, z której korzystać mogą pracownicy naszych rozsianych po świecie laboratoriów i spółek.

Czy ten projekt wiąże się z cięciami zatrudnienia?

Wcale. Oznacza natomiast zniesienie się dublujących aktywów.

Czy to duża inwestycja?

W przeliczeniu na euro około 800 mln, więc ogromna.

Jakie cele wiąże Ericsson z nowymi źródłami przychodów?

Aspiracją całej firmy jest rosnąć.

Co z Polską? W ubiegłym roku dostawców infrastruktury wybrał Polkomtel i – w dużej mierze również Orange i T-Mobile, w tym roku budowę sieci LTE zaczyna P4, operator sieci Play. Gdzie upatruje pan wzrostu spółki Ericssona działającej w Polsce?

Polska jest dla nas bardzo fundamentalnym rynkiem. To drzwi do całej Europy Środkowowschodniej. Jesteśmy tu – jak wspomniałem  - od 109 roku. Jesteśmy więc dość uparci. Kilka lat temu zrobiliśmy biznes z Netią, polegający na przejęciu w zarządzanie jej sieci. Zrobiliśmy wtedy kilka błędów, mogę to pani powiedzieć, ale nauczyliśmy się dzięki temu również wiele. Teraz Netia to jedna z pereł w naszej koronie. Nadchodzi jednak 4G i chcielibyśmy odgrywać na tym rynku pewną rolę. Którą rolę – zobaczymy.

Już dziś, obok naszych sąsiadów z Finlandii jesteśmy firmą budującą sieć dla Polkomtela. Play uruchomi własną sieć na dniach – stąd też wierzymy we wzrost na polskim rynku. Do tej pory na czele krajów modernizujących infrastrukturę były Wielka Brytania i Francja, dziś czas na Polskę. Rozstrzygnięty w tym roku przetarg LTE na pasmo 1800 MHz posłużył jako inkubator tego wzrostu z naszego punktu widzenia.

A co z usługami zarządzania siecią na zlecenie. Czy – oprócz Netii – widzicie państwo innych operatorów gotowych to zrobić?

Tak jak powiedziałem: jesteśmy bardzo uparci. Wierzymy, że z naszej oferty skorzystają kolejni operatorzy. Nikogo jednak też nie zmuszamy. Jak pani wie, byliśmy zaangażowani w projekt zarządzania siecią Telekomunikacji Polskiej (przekształca się w Orange Polska – red.), który niestety nie zmaterializował się z przyczyn obiektywnych.  Ale nie poddajemy się.

Czy postępująca konsolidacja telekomunikacyjnego rynku działa na korzyść Ericssona, czy przeciwnie?

Konsolidacja rynku to fakt. Nie ma sensu być ani za, ani przeciwko. Jest jednak inna kwestia, która wymaga komentarza. Branża telekomunikacyjna w ostatnich lata cierpi na pewną chorobę. I nie chodzi tylko o operatorów telekomunikacyjnych, czy dostawców takich jak my, ale o telekomunikację w ogóle. Wszyscy byliśmy podporządkowani krótkoterminową polityką, krótkoterminową wizją rozwoju sytuacji. Przygotowywanymi z kwartału na kwartał. Oczywiście nie ma się czemu dziwić: trwał kryzys, pieniądze się kończyły, pojawiały się więc pomysły aby kupić firmę, rozwinąć ją i sprzedać. Wierzę, że teraz się to zmienia. Że America Movil przejmując KPN nie robi tego na chwilę. Tak, jak nie na chwilę Vodafone przejmuje Kabel Deutschland. Z naszego punktu widzenia tego typu konsolidacje to okazja, aby wykorzystać kompetencje w integracji sieci.

Ale też za sprawą przejęć i fuzji operatorów zmniejsza się liczba potencjalnych klientów takich firm jak Ericsson.

Oczywiście, że zmniejsza się liczba firm, ale pojemność sieci  nie zmienia się. Powinna pozostać mniej więcej na tym samym poziomie.

Jakie jest obecne stanowisko Ericssona jeśli chodzi o posiadanie aktywów telekomunikacyjnych, takich jak sieć, maszty, stacje bazowe, ale na własność?

Przerabialiśmy ten temat w przeszłości. Ericsson jednak na pewno nie chce działać jak bank, ani właściciel aktywów sieciowych.  Jeśli więc pojawia się ten temat, wchodzimy z klientami w partnerstwo.

Więc to ciągle aktualne podejście?

Ciągle aktualne. Chcielibyśmy współpracować z instytucjami finansowymi, sami nie wchodząc w ich rolę. One oferują pieniądze, my pojemność sieci i doświadczenie w zarządzaniu nią.

Rozmawiała Urszula Zielińska

Telekomunikacyjny rynek przeżywał w ostatnich latach trudny okres. Czy z punktu widzenia Ericssona ten okres jest już za branżą?

To jedno z pytań-wyzwań. Jest bowiem trudno spekulować, jaka będzie przyszłość. Oczywiście obserwujemy w Europie oznaki ożywienia. Są spowodowane wybuchem popytu na technologie 4G. Jeśli spojrzeć na inne rynki, poza Polską, sieci 4G zostały uruchomione głównie w Stanach Zjednoczonych i w Azji: w Japonii i w Korei Południowej. Teraz kolej na Europę. Na kilku rynkach 4G zostało dopiero co wprowadzone. Może to być dla nich bodziec do rozwoju. Oczywiście stoi to pod znakiem zapytania ze względu na pytanie o model biznesowy, w którym wykorzystywane jest 4G. Nie wszędzie bowiem, przyjęty model wywołuje wzrost ilości przesyłu transmisji danych. W rzeczywistości  ludzie wykorzystują nową technologię albo do podniesienia przepustowości sieci, albo do przyspieszenia transmisji. Nie zawsze też więc wiadomo, w jaki sposób należy ustalić opłaty za usługę. To jedno z wyzwań.

Pozostało 91% artykułu
Biznes
Polska kupiła kolejne nowoczesne bezzałogowce w USA i... sprzedaje bezzałogowce obserwacyjne Malezji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Stare telefony działają cuda! Dołącz do akcji T-Mobile i Szlachetnej Paczki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Polski rynek akcji – optymistyczne prognozy na 2025 rok
Biznes
Eksport polskiego uzbrojenia ma być prostszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Jak skutecznie chronić rynek Unii Europejskiej