Gdy mechanicy krzątali się nad usunięciem usterki w nowiuteńkim dreamlinerze za 212 mln dolarów, widział, jak mijają godziny i wiedział, że nie zdąży na przyjęcie do Bangkoku.
Pierwsze dwa B787 Norwegiana psuły się kilkanaście razy we wrześniu zmuszając przewoźnika do wynajmowania samolotów albo anulowania lotów. Konkurent świadczący pełny zakres usług na długich trasach, zwykle należący do dużego sojuszu, mógłby w takiej sytuacji zwrócić się o pomoc do partnerów.
Skandynawski przewoźnik jako pierwszy wśród tanich linii zaczął w tym roku oferować długie loty twierdząc, że dreamliner zużywający 20 proc. mniej paliwa mu to umożliwił. Inni, także ci, którym udało się tanio latać w Azji, wątpią w model biznesowy z Europy i czekają na wyniki tego eksperymentu, zanim zrobią to samo.
Nawet bez ostrej konkurencji będzie to duże wyzwanie.
— Trzeba czegoś znacznie więcej do wygrania w Lidze Mistrzów niż w krajowej lidze — uważa Per Arne Villadsen, prezes największego norweskiego biura podróży Berg-Hansen. — Na długich trasach zagranicę firma ma do czynienia z zupełnie odmienną sytuacją w konkurencji. Jej najwięksi rywale są członkami dobrze działających sojuszy, a każdy z nich ma przewagę na własnym rynku.