Upadek gdańskiej stoczni jest tylko kwestia czasu

Jeśli ukraiński właściciel nie podejmie działań, by uratować zakład, strona rządowa ma związane ręce. Nawet gdyby chciała, nie może pomóc.

Publikacja: 07.11.2013 04:00

Upadek gdańskiej stoczni jest tylko kwestia czasu

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman

„Rz" dotarła do analizy, jaką w sprawie scenariuszy wsparcia gdańskiej stoczni przez Agencję Rozwoju Przemysłu przeprowadził Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Z dokumentu datowanego na 25 października, który liczy sześć stron i podpisany jest przez jednego z wiceprezesów urzędu, jasno wynika, że dla stoczni praktycznie nie ma ratunku.

W każdej sytuacji dodatkowe zaangażowanie ze strony państwa może bowiem zostać zakwalifikowane przez Komisję Europejską jako niedopuszczalna pomoc publiczna, co narazi przedsiębiorstwo na konieczność zwrotu pieniędzy, a przez to niemal automatyczne bankructwo.

Nikt się nie zaangażuje

„Żaden racjonalnie postępujący podmiot działający w gospodarce rynkowej nie będzie angażował się kapitałowo w przedsiębiorstwo, które zagrożone jest zwrotem pomocy, a w konsekwencji upadłością – tak więc wariant spełnienia TPI (podniesienia kapitału zakładowego – red.) w obecnym stanie faktycznym i prawnym jest nierealny" – można przeczytać w dokumencie.

Dla stoczni w praktyce oznacza to, że jej los jest przesądzony, a upadek to wyłącznie kwestia czasu. Z naszych informacji wynika zresztą, że na to samo wskazuje również kilka innych analiz i dokumentów, jakimi dysponuje strona rządowa.

Sytuacja jest tym trudniejsza, że między ukraińską firmą Gdańsk Shipyard Group, do której należy większościowy pakiet akcji Stoczni Gdańsk (75,01 proc.), a państwową Agencją Rozwoju Przemysłu, która ma 24,99 proc. udziałów, nie toczą się obecnie żadne ustalenia dotyczące ratowania zakładu, który z powodu braku płynności wymaga natychmiastowych działań. Co więcej, pismem z końca września ARP poinformowała już ukraińską stronę, że na podstawie przedstawionego przez nich poprawionego biznesplanu nie jest możliwe dalsze partycypowanie ARP w tym projekcie.

„Biznesplan miał stanowić podstawę do dalszego zaangażowania ARP w stocznię. Przesłany przez Zarząd Gdańsk Shipyard Group dokument nie pozwala jednak w ocenie Agencji na dalsze zaangażowanie w projekt oraz udzielenie stoczni nowego finansowania. Przyjęte w biznesplanie założenia są w ocenie Agencji nierealne i zbyt optymistyczne" – informował na początku października resort skarbu, któremu podlega ARP. – Nie będziemy pasywni. Będziemy rozważać każdą konstruktywną propozycję. Ale na razie takich nie ma – dodawał szef tego resortu Włodzimierz Karpiński.

Sami nie uratujemy

Strona ukraińska się z tym nie zgadza. – Jest jasne, że stocznia jest zagrożona upadłością. Ale w znacznej mierze wynika to z postawy ARP – mówi „Rz" Jacek Łęski, rzecznik ukraińskiego właściciela. – Jesteśmy gotowi dołożyć pieniędzy, ale zakładu na pewno nie uratujemy sami.

Ministerstwo Skarbu Państwa zwraca jednak uwagę, że obecnie ruch jest po stronie większościowego właściciela.

– To do niego należy wypracowanie planu dla stoczni. ARP, jako akcjonariusz mniejszościowy, nie ma nawet takich możliwości – wyjaśnia Agnieszka Jabłońska-Twaróg, rzeczniczka Ministerstwa Skarbu Państwa.

Co więc dalej ze stocznią? Rafą, o którą może się rozbić, jest dzień 31 grudnia tego roku. Właśnie wtedy przypada termin zapadalności jednego ze zobowiązań, jakie Ukraińcy mają wobec ARP.

Wynosi ono ok. 70 mln zł. Jeśli nie zostanie spełnione, Agencja nie będzie mieć innego wyboru – będzie musiała postawić je w stan wymagalności. I choć przedstawiciele rządu deklarują w nieoficjalnych rozmowach, że nie zgłoszą pierwsi wniosku o upadłość, w praktyce oznaczać to będzie bankructwo.

Trudny inwestor o roszczeniowej postawie

Decyzję sprzedaży Stoczni Gdańsk zagranicznemu inwestorowi podjął rząd Kazimierza Marcinkiewicza. W ten sposób kontrolny pakiet akcji trafił w ręce Ukraińców. Niemal od razu spółka zaczęła mieć problemy płynnościowe. W 2009 r. ARP udzieliła jej więc pomocy publicznej wysokości 150 mln zł. W latach 2009–2012 przeprowadzona miała zostać restrukturyzacja, która pozwoli na trwałą poprawę kondycji finansowej. Plan nie został jednak zrealizowany. „Współpraca z ukraińskim inwestorem jest trudna, gdyż prezentuje on roszczeniową postawę, traktując Skarb Państwa jako zobligowanego do finansowania nierentownej działalności" – można przeczytać w jednym z dokumentów rządowych. Konkluzja: dalsze dosypywanie pieniędzy tylko narazi państwo na większe straty, należy się więc koncentrować na ich minimalizacji.

„Rz" dotarła do analizy, jaką w sprawie scenariuszy wsparcia gdańskiej stoczni przez Agencję Rozwoju Przemysłu przeprowadził Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Z dokumentu datowanego na 25 października, który liczy sześć stron i podpisany jest przez jednego z wiceprezesów urzędu, jasno wynika, że dla stoczni praktycznie nie ma ratunku.

W każdej sytuacji dodatkowe zaangażowanie ze strony państwa może bowiem zostać zakwalifikowane przez Komisję Europejską jako niedopuszczalna pomoc publiczna, co narazi przedsiębiorstwo na konieczność zwrotu pieniędzy, a przez to niemal automatyczne bankructwo.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Biznes
Rekordowe wydatki Kremla na propagandę za granicą. Czy Polska jest od niej wolna?
Biznes
Polskie firmy nadrabiają dystans w cyfryzacji
Biznes
Rafako i Huta Częstochowa. Będą razem produkować dla wojska?
Materiał Promocyjny
Dlaczego Polacy boją się założenia firmy?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Biznes
Ogromna inwestycja Microsoftu w Europie. Koncern składa obietnicę
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne