Lenovo, jeden z największych na świecie producentów komputerów, przejął od Google markę Motorola. Chińska grupa zapłaci 2,91 mld dol., z czego 1,41 mld dol. gotówką i swoimi akcjami, a 1,5 mld dol. to trzyletnia promesa.
Google przejęło Motorolę zaledwie dwa lata wcześniej za większe pieniądze, ale uznało, że czas sprzedać producenta telefonów komórkowych, który przynosił mu głównie straty. W rękach Google pozostaną jednak patenty związane z Motorolą, a Lenovo będzie musiało się zadowolić jedynie licencjami na ich wykorzystanie.
Na wieść o transakcji akcje chińskiej spółki straciły w czwartek na giełdzie w Hongkongu 8 proc. Inwestorom wyraźnie nie przypadło do gustu to przejęcie. Lenovo chce jednak, by biznes urządzeń mobilnych stał się drugim, obok komputerów osobistych filarem jej strategii.
– Od dawna widać, że chiński gigant ostrzy sobie zęby na kawałek amerykańskiego tortu technologicznego. W 2005 roku kupił od IBM dział zajmujący się komputerami osobistymi, a ostatnio w transakcji wartej 2,3 miliardy dol. przejął część biznesu związanego z systemem serwerów – komentuje Marcin Niedźwiecki, analityk z City Index.
Apetyt smoka
Przejęcie Motoroli to kolejna oznaka rosnącego apetytu chińskich spółek na zagraniczne aktywa. Z roku na rok firmy z Państwa Środka są coraz aktywniejsze na tym polu. Dokonane od 2004 r. przez nie zagraniczne fuzje i przejęcia oraz inwestycje w duże pakiety akcji obcych spółek sięgnęły 395 mld dol., wynika z danych Bloomberga. W tym czasie japońskie spółki dokonały transakcji wartych 509 mld dol., a amerykańskie – 2,1 bln dol. O ile w przedkryzysowym roku 2007 fuzje i przejęcia zagraniczne Chińczyków sięgały 25,7 mld dol., to w 2013 wzrosły już do 61,5 mld dol. Wyprzedzili pod tym względem Japonię.