Coraz więcej chętnych na luksus

Fanatycy szybkiej jazdy, dystyngowani panowie (ale coraz częściej i panie) chcący „dostawić” sobie coś wyjątkowego w garażu, zepsuci milionerzy. Albo po prostu bardzo bogaci ludzie, którzy chcą przemieszczać się komfortowo, bo na to zarobili.

Publikacja: 09.03.2014 14:06

Coraz więcej chętnych na luksus

Foto: Bloomberg

To oni powodują, że producenci najdroższych aut na świecie nie mogą nadążyć z produkcją. Baza chętnych do kupowania aut superdrogich i wyjątkowych nieustannie się zwiększa. A producenci wcale nie starają się zwiększyć dostępności swoich cacek. —W ten sposób wzrasta cena naszych aut na rynku wtórnym, to taki prezent dla naszych dotychczasowych klientów, jesteśmy przecież im coś winni- nie ukrywa prezes Ferrari Luca Cordero di Montezemolo. — Zdecydowaliśmy się na zmniejszenie produkcji do poniżej 7 tys. sztuk rocznie- ujawnił szef Ferrari podczas trwającego Międzynarodowego Salonu Samochodowego w Genewie. Zeszłoroczny zysk netto Ferrari, to 246 mln euro. O 5,4 proc więcej, niż rok wcześniej, kiedy tych ograniczeń nie było. Przy tym wyniósł on 27 proc. tego, co udało się wypracować całej grupie, która sprzedała na świecie 4,4 mln aut.

— Nie zrobimy żadnego fałszywego kroku, który mógłby zaszkodzić marce — zapewnia „Rz" prezes Rolls Royce Thorsten Mueller Oetvoes.

Im drożej, tym lepiej

Kryzys finansowy, którego skutki jeszcze są odczuwalne, zwłaszcza dla poszukujących bankowych kredytów na zakup auta średniej klasy spowodował, że producentom jest znacznie trudniej sprzedać auta kosztujące do 50 tysięcy złotych, niż takie, za które trzeba zapłacić powyżej pół miliona. Im droższe, tym sprzedają się lepiej. Luksus nie może być czymś zwyczajnym nawet na pilnie strzeżonych parkingach ekskluzywnych klubów. Auta luksusowe coraz częściej są też przyjaźniejsze dla środowiska, niż to było jeszcze kilka lat temu, silniki hybrydowe z których jeszcze niedawno w tym wypadku żartowano, teraz nie są już żadną nowością. A jeśli pod maską jest napęd wyraźnie „rakietowy", to też nie spalają hektolitrów na 100 km. A już na przykład najnowszy Porsche 919 ma napęd elektryczny na przednie koła. I przedstawiciele producenta zapowiadają, że wszystkie innowacje pozwalające oszczędzać paliwo wkrótce znajdą swoje zastosowanie przy produkcji aut seryjnych

W ten weekend Salon Samochodowy w Genewie odwiedzi ok 300 tysięcy fanów motoryzacji. W następny, kończący wystawę pewnie drogie tyle. Zawsze podczas takich weekendów najbardziej oblegane są stoiska producentów aut luksusowych. Ochrona ostrożnie ich wpuszcza za barierki. Przy wielkim szczęściu można nawet usiąść za kierownicą Rolls Royce Ghosta II, auta które w ostatni wtorek miało swoją premierę.

Bardziej obcesowo traktuje zwiedzających McLaren, który wszedł na rynek osobowych „rakiet" dopiero trzy lata temu, zresztą pokazując 650S z podwojnym turbodoładowaniem właśnie tutaj, w Genewie. Mike Flewitt, prezes McLaren Automotive chwali się, że auto osiąga szybkość 100 m/godz zaledwie w 3 sekundy. Cena? 275 tys. dol. Kolejny model ma być już o prawie 100 tys. dol. droższy. — Ale nie ma co, konkurencja nieustannie rośnie — narzekał Flewitt. Jeśli chodzi o przyspieszenie, z pewnością. Audi proponuje model R8, który jest tańszy — 200 tys. dol. i znalazł już chętnych na 100 takich aut, którzy je zamówili i złożyli depozyty. Bo w Genewie auta są nie tylko pokazywane, ale i sprzedawane.

Bogaty pomaga biedniejszemu

Na luksusowych Ferrari najwięcej zarabia Fiat/Chrysler. Volkswagen nie byłby tak bogaty, gdyby nie produkował Lamborghini, czy Bugatti które w specjalnej edycji potrafi nawet kosztować 3 mln dolarów. Ofertę luksusową VW uzupełnia jeszcze Porsche i Bentley.

Lamborghini ma w tej chwili 700 zamówień na pokazany po raz pierwszy w Genewie model Huracan, następcę Gallardo. Cena za sztukę 275 tys. dol., o 90 tys. wicej, niż za Gallardo.

Z kolei najnowszy model Ferrari California T zastępuje poprzedni z 2008 roku. Mimo, że wówczas premiera miała miejsce w najgorszym dla motoryzacji roku Ferrari zdołał wówczas pozyskać zupełnie nowych nabywców. 70 proc. tych, którzy kupili poprzednią Californię nigdy wcześniej nie było właścicielami Ferrari. A jednocześnie krytykowano wówczas producenta, że model jest zbyt wyrafinowany i tak naprawdę mało ma wspólnego z Ferrari. Calfiforni T najwięksi malkontenci nic nie mogą zarzucić.

To dlatego teraz włosko-amerykański koncern stawia teraz na promowanie Maserati. Najnowszy model koncepcyjny Alfieri na rynku ma się pojawić w 2016 roku i szykuje się kolejny hit. Taki, jakim jest Ghibli i Qauttroporte czy „luksusowe inaczej" coraz mniejsze Jeepy, a na szczegóły dotyczące przyszłości Fiata trzeba jeszcze poczekać przynajmniej 2 miesiące.

Ostro walczy o kawałek luksusowego tortu Daimler Chrysler, który w Genewie pokazał Mercedesa Benza klasy S. Kupując to auto można np wybrać opcję ze światłami „wybrukowanymi" kryształkami Swarowskiego. Na razie nie wiadomo ile będzie kosztowało to auto, ale dilerzy mają nadzieję, że dostaną je do sprzedaży jeszcze w tym roku, licząc, że producent wyceni je na ok 150 tys. euro.

Kto to kupi

Gdzie sprzedaje się takie cacka? Kiedyś głównie w Stanach Zjednoczonych i niektórych krajach Europy. Dzisiaj na Bliskim Wschodzie, nadal w Rosji, ale przede wszystkim w Chinach. Mike Flewitt przyznaje, że 20 lat temu nawet do głowy by mu nie przyszło, żeby superdrogie auta oferować właśnie w kraju Środka. Teraz nie wyobraża sobie, że mógłby tego nie zrobić. I to nie zważając na zapowiadane nieustannie spowolnienie, bunty społeczne, czy finansowe zaciskanie pasa. Tak samo, jak napięta sytuacja na Ukrainie, zamieszki w Turcji i niepewna sytuacja w Rosji, na razie pozostają bez wpływu na sprzedaż najdroższych aut. Może tylko niektóre z nich będą zaparkowane z dala od kraju, z którego pochodzi ich właściciel.

Nie jest jednak tak, że auto jest drogie, więc nie będzie się sprzedawało niezależnie od tego jak wygląda i co ma pod maską. Daniel Craig, jako James Bond wyraźnie nie jest w stanie zachęcić do kupowania Astonów Martinów, bo producent w październiku informował o 24,6 mln funtów straty przed opodatkowaniem za ubiegły rok finansowy. Chyba jednak, to nie Bond jest winien, bo w lutym producent zmuszony był do ogłoszenia kompromitującej akcji przywoławczej, kiedy to okazało się, że chiński dostawca komponentów do produkcji używał materiałów drugiej klasy. To jest niepojęte w przypadku producenta aut tej klasy i nie wróży dobrze tegorocznej sprzedaży.

To oni powodują, że producenci najdroższych aut na świecie nie mogą nadążyć z produkcją. Baza chętnych do kupowania aut superdrogich i wyjątkowych nieustannie się zwiększa. A producenci wcale nie starają się zwiększyć dostępności swoich cacek. —W ten sposób wzrasta cena naszych aut na rynku wtórnym, to taki prezent dla naszych dotychczasowych klientów, jesteśmy przecież im coś winni- nie ukrywa prezes Ferrari Luca Cordero di Montezemolo. — Zdecydowaliśmy się na zmniejszenie produkcji do poniżej 7 tys. sztuk rocznie- ujawnił szef Ferrari podczas trwającego Międzynarodowego Salonu Samochodowego w Genewie. Zeszłoroczny zysk netto Ferrari, to 246 mln euro. O 5,4 proc więcej, niż rok wcześniej, kiedy tych ograniczeń nie było. Przy tym wyniósł on 27 proc. tego, co udało się wypracować całej grupie, która sprzedała na świecie 4,4 mln aut.

Pozostało 86% artykułu
Biznes
Eksport polskiego uzbrojenia ma być prostszy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Czy Polacy przestają przejmować się klimatem?
Biznes
Zygmunt Solorz wydał oświadczenie. Zgaduje, dlaczego jego dzieci mogą być nerwowe
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Biznes
Znamy najlepszych marketerów 2024! Lista laureatów konkursu Dyrektor Marketingu Roku 2024!