To oni powodują, że producenci najdroższych aut na świecie nie mogą nadążyć z produkcją. Baza chętnych do kupowania aut superdrogich i wyjątkowych nieustannie się zwiększa. A producenci wcale nie starają się zwiększyć dostępności swoich cacek. —W ten sposób wzrasta cena naszych aut na rynku wtórnym, to taki prezent dla naszych dotychczasowych klientów, jesteśmy przecież im coś winni- nie ukrywa prezes Ferrari Luca Cordero di Montezemolo. — Zdecydowaliśmy się na zmniejszenie produkcji do poniżej 7 tys. sztuk rocznie- ujawnił szef Ferrari podczas trwającego Międzynarodowego Salonu Samochodowego w Genewie. Zeszłoroczny zysk netto Ferrari, to 246 mln euro. O 5,4 proc więcej, niż rok wcześniej, kiedy tych ograniczeń nie było. Przy tym wyniósł on 27 proc. tego, co udało się wypracować całej grupie, która sprzedała na świecie 4,4 mln aut.
— Nie zrobimy żadnego fałszywego kroku, który mógłby zaszkodzić marce — zapewnia „Rz" prezes Rolls Royce Thorsten Mueller Oetvoes.
Im drożej, tym lepiej
Kryzys finansowy, którego skutki jeszcze są odczuwalne, zwłaszcza dla poszukujących bankowych kredytów na zakup auta średniej klasy spowodował, że producentom jest znacznie trudniej sprzedać auta kosztujące do 50 tysięcy złotych, niż takie, za które trzeba zapłacić powyżej pół miliona. Im droższe, tym sprzedają się lepiej. Luksus nie może być czymś zwyczajnym nawet na pilnie strzeżonych parkingach ekskluzywnych klubów. Auta luksusowe coraz częściej są też przyjaźniejsze dla środowiska, niż to było jeszcze kilka lat temu, silniki hybrydowe z których jeszcze niedawno w tym wypadku żartowano, teraz nie są już żadną nowością. A jeśli pod maską jest napęd wyraźnie „rakietowy", to też nie spalają hektolitrów na 100 km. A już na przykład najnowszy Porsche 919 ma napęd elektryczny na przednie koła. I przedstawiciele producenta zapowiadają, że wszystkie innowacje pozwalające oszczędzać paliwo wkrótce znajdą swoje zastosowanie przy produkcji aut seryjnych
W ten weekend Salon Samochodowy w Genewie odwiedzi ok 300 tysięcy fanów motoryzacji. W następny, kończący wystawę pewnie drogie tyle. Zawsze podczas takich weekendów najbardziej oblegane są stoiska producentów aut luksusowych. Ochrona ostrożnie ich wpuszcza za barierki. Przy wielkim szczęściu można nawet usiąść za kierownicą Rolls Royce Ghosta II, auta które w ostatni wtorek miało swoją premierę.
Bardziej obcesowo traktuje zwiedzających McLaren, który wszedł na rynek osobowych „rakiet" dopiero trzy lata temu, zresztą pokazując 650S z podwojnym turbodoładowaniem właśnie tutaj, w Genewie. Mike Flewitt, prezes McLaren Automotive chwali się, że auto osiąga szybkość 100 m/godz zaledwie w 3 sekundy. Cena? 275 tys. dol. Kolejny model ma być już o prawie 100 tys. dol. droższy. — Ale nie ma co, konkurencja nieustannie rośnie — narzekał Flewitt. Jeśli chodzi o przyspieszenie, z pewnością. Audi proponuje model R8, który jest tańszy — 200 tys. dol. i znalazł już chętnych na 100 takich aut, którzy je zamówili i złożyli depozyty. Bo w Genewie auta są nie tylko pokazywane, ale i sprzedawane.