NAO wskazuje, że rząd chcąc pozyskać „priorytetowych inwestorów" wybrał zbyt ostrożne podejście. Zgodził się na mniejsze wpływy ze sprzedaży akcji Royal Mail w zamian za obietnice ważnych kupców. W rezultacie cena akcji w IPO była zbyt niska. W pierwszym dniu notowań kurs akcji firmy o 360-letniej tradycji poszybował w górę o 38 proc.
W wyniku tej największej sprzedaży majątku państwa od lat 90. minionego stulecia do publicznej kasy wpłynęło prawie 2 miliardy funtów. Rząd wciąż kontroluje 30 proc. walorów Royal Mail, a w połowie marca ten pakiet był wyceniany na 1,7 miliarda funtów.
W 2013 r. kurs akcji Royal Mail poszedł w górę o ponad 70 proc. w porównaniu ze średnią dla rynku europejskich IPO na poziomie 18 proc. Pod względem zwyżki w dniu debiutu Royal Mail uplasowała się na drugim miejscu po Moncler, włoskim producencie odzieży dla narciarzy.
Vince Cable, sekretarz odpowiedzialny w rządzie za biznes w listopadzie 2013 r. bronił w parlamencie wyceny Royal Mail argumentując, że podległy mu departament polegał na radach bankowców, którzy twierdzili, że inwestorzy instytucjonalni nie wzięliby udziału w ofercie, gdyby rząd domagał się wyższej ceny. Z kolei minister Michael Fallon zwrócił uwagę na niepewność związaną z groźbą strajku związkowców z Communication Workers Union przed IPO.
National Audit Office wskazuje, że proces budowy księgi popytu sugerował niewystarczające zainteresowanie ofertą powyżej ceny 330 pensów za akcję chociaż popyt na walory 24-krotnie przewyższył maksymalną liczbę papierów przeznaczonych dla inwestorów instytucjonalnych. Audytor zwrócił uwagę, że ponad 500 instytucji i 55,5 tys. inwestorów indywidualnych zainteresowanych kupnem akcji Royal Mail nie dostało nic. Większe pakiety sprzedano mniejszej liczbie inwestorów, gdyż rząd oczekiwał, że w tę spółkę zaangażują się oni na dłuższy okres, ale , jak zwraca a uwagę audytor, połowa tych papierów została sprzedana z dużym zyskiem w ciągu kilku tygodni po debiucie.