Elektroniczny segment Polskiego Holdingu Obronnego, który zatrudnia 1,3 tys. pracowników, jeszcze niedawno musiał układać się z MON, a nawet płacić kary umowne za nieterminowe dostawy zakontraktowanego uzbrojenia. W 2013 r. przekroczył jednak 300 mln zł sprzedaży i osiągnął 23 mln zysku.
Odbudować pozycję
Wieloletnie zamówienia na najnowsze systemy radiolokacyjne TRS-15 Odra, sprawdzone w Afganistanie radary artyleryjskie Liwiec, radiolokatory krótkiego zasięgu Soła, a także trudno wykrywalne, ciche radary brzegowe RM 100 i gruntownie odnowione Nur 21, warte prawie 780 mln zł, mają odbudować pozycję spółek Bumaru Elektronika jako producenta systemów radiolokacyjnych w naszej części Europy. Już teraz ponad 500 inżynierów skupionych w BE tworzy największy zespół konstruktorów i specjalistów w skali całej państwowej zbrojeniówki.
– Radary, które zamówiły siły zbrojne, to sprzęt najnowszej generacji, porównywalny z tym, co oferuje czołówka światowych koncernów. Wszystkie cechują mobilność, wyrafinowana obróbka sygnału, pozwalająca na automatyczne śledzenie wielu wykrytych celów, a nawet określenie klasy i rodzaju powietrznych intruzów – zachwala Ryszard Kardasz, szef Bumaru Elektronika.
Henryk Kantecki, szef badań i rozwoju BE, podkreśla, że armia wciąż podnosi jakościową poprzeczkę i dlatego w najbliższych latach odbierze np. siedem radarów rozpoznania artyleryjskiego Liwiec, sprawdzonych na wojnie z talibami, które pozwalają śledzić tor lotu pocisków i rakiet oraz wskazywać miejsce ich wystrzelenia i określać dokładnie obszar trafienia.
Do 2022 r. wojsko zamówi też osiem mobilnych radiolokatorów Soła – to niewielkie radary, których innowacyjne oprogramowanie pozwala na śledzenie na krótkim dystansie nawet małych obiektów, np. rakiet manewrujących i potem zautomatyzowane kierowanie ogniem artylerii.