Trzydniowa konferencja Międzynarodowego Stowarzyszenia Przewoźników Powietrznych (IATA) w Katarze pokazała, jak daleko odlecieli Arabowie światowej konkurencji w lotnictwie pasażerskim.
Dziś nie mają sobie równych w luksusie, punktualności i cenach, jakie oferują na wszystkich rynkach. Każdy bilet z Warszawy, zwłaszcza na trasach azjatyckich i afrykańskich, kupiony u przewoźników arabskich jest o kilkaset złotych tańszy niż w liniach europejskich.
Etihad z Abu Zabi, Emirates z Dubaju i katarski Qatar Airways zamawiają samoloty dziesiątkami. Sam najmniejszy z tej trójki Etihad właśnie potwierdził, że zamierza kupić maszyny za 67 mld dol. Konkurencja, zwłaszcza europejska, została daleko z tyłu.
Na lotniskach w Dausze, Dubaju i Abu Zabi przesiadki są łatwiejsze niż w największych europejskich portach. Sprawniejsza jest obsługa, bo wszystkie urządzenia to ostatnie wynalazki techniki.
Nawet paliwo jest tańsze i nie chodzi o to, że w tym regionie ropy jest pod dostatkiem, czy o rządowe dotacje, ale np. w Dausze Qatar Airways razem z Shellem wyprodukowały nowe paliwo lotnicze GTL, które jest bardziej ekonomiczne w zużyciu. – Po prostu na GTL lata się dalej – tłumaczył prezes Qatar Airways Akbar al Baker.