– Sytuacja na rynku gazu jest dziś taka, że cen nie trzeba obniżać, ale podnosić – stwierdził w piątek szef Gazprom Eksportu Aleksandr Miedwiediew, informując o planowanej podwyżce dla niemieckiego E.ON. To zmiana dotychczasowej polityki Gazpromu nagradzania zniżkami swoich biznesowych sojuszników.
Współgra ona z piątkowym oświadczeniem prezesa Gazpromu Aleksieja Millera: – Ostatnie dane pokazują, że nasi odbiorcy w Europie w czasie lata zamawiają tyle gazu, co zwykle zimą. Stąd mamy podstawy do prognozowania, że wskaźniki eksportowe będą w tym roku dobre – stwierdził Miller.
Wygląda więc, że na konflikcie z Ukrainą Gazprom zyskuje. Odbiorcy zapełniają magazyny w obawie przed eskalacją napięcia i kłopotami z dostawami rosyjskiego gazu.
„Zwykle problem ceny gazu staje się aktualny, gdy Rosji nie układają się stosunki z którymś z krajów odbiorców gazu, szczególnie europejskim" – zwraca uwagę Tatiana Romanowa, komentatorka ekonomiczna portalu Lenta.ru. Stąd żartobliwe określenie rosyjskich analityków, którzy formułę cenową stosowaną przez Gazprom nazywają formulą miłości. Jak kocha – to obniża, gdy przestaje kochać – cena od razu rośnie.
380 dol. za 1000 m3 wyniosła w ub.r. średnia cena gazu dla zachodniej Europy. Polska płaciła 528 dol.