Amerykański koncern mimo rekordowych zamówień na swe samoloty cywilne ma kilka flagowych dreamlinerów, których nie może sprzedać. Dwaj klienci anulowali ostatnio zamówienia na 9 sztuk, a znalezienie nowych chętnych będzie trudne, jeśli nie dostaną dużych rabatów.
Problem polega na tym, że samoloty pochodzą z puli wyprodukowanej w latach 2009-10, gdy koncern miał największe problemy ze zmianami projektowymi i z dostawami podzespołów. Maszyny nazywane już przez ludzi z branży „okropną dziesiątką" powstawały jako kolejne numery od 10 do 19 i jako dwudziesta druga. Pierwsze niedociągnięcia konstrukcyjne powodują, że są mniej sprawne od później wyprodukowanych.
Boeing podniósł się już z początkowych wpadek z samolotami kompozytowymi o zaawansowanej elektronice, które wzbudziły ogromne zainteresowanie linii lotniczych. Dotychczas uzyskał zamówienia na ponad 1000 samolotów, a od września 2011, gdy zaczęła się ich eksploatacja, dostarczył ponad 180.
- Prośby o zmiany zamówień — przyspieszenie dostaw, opóźnienie, wykorzystanie opcji czy rezygnacje — są codzienną częścią naszej działalności — stwierdził rzecznik koncernu zapytany o rezygnacje. — Popyt na B787 jest nadal duży, a kiedy mamy do czynienia z rezygnacją, to sprzedajemy te samoloty innym klientom.
Produkcja każdego dreamlinera jest droga, ale pierwsze samoloty były najdroższe, gdyż Boeing usuwał różne potknięcia w ich rozwiązaniach projektowych i w samym procesie produkcji. Pierwsze trzy zostały tak mocno zmodyfikowane po wielokrotnym montażu i demontażu, że koncern odpisał z bilansu za 2009 r. 2,7 mld dolarów jako koszty prac badawczo-rozwojowych.