Wystawa samochodowa, która rozpoczęła się w sobotę wieczorem nieoficjalnymi prapremierowymi pokazami i konferencjami potrwa dwa tygodnie. Zwiedzi ją przynajmniej milion fanów motoryzacji. Akredytowało się 5 tys. dziennikarzy. Zapowiedziano 40 globalnych premier, bo każdy wielki producent chce się tutaj znów pokazać.
To ma być salon największy od czasów kryzysowego roku 2009, kiedy tak naprawdę nie było wiadomo, czy „wielka Trójka" - General Motors, Ford i Chrysler - będzie w stanie w ogóle przeżyć. Przeżyła, chociaż każdy z koncernów w inny sposób.
GM skorzystał z pomocy państwa, Chrysler wziął pieniądze Waszyngtonu i został przejęty przez Fiata, a Ford wyszedł z kłopotów o własnych siłach. Ratowanie motoryzacji, która daje zatrudnienie 4 mln Amerykanów, kosztowało amerykański budżet ponad 50 mld dolarów.
GM i Chrysler wracają do gry
Po wynikach sprzedaży widać jednak, że się opłaciło. GM i Chrysler oddały państwowe pieniądze, wróciły na giełdę. Ford wprawdzie odnotował w zeszłym roku spadek sprzedaży, utracił także część udziału rynkowego, ale to tylko dlatego, że przygotowywał się do wielkiej ofensywy modelowej, która zaczyna się w 2015 r. Trzeba było postawić nowe maszyny w fabrykach z których wyjadą teraz nowe furgonetki, które były zawsze silną stroną Forda. Zysk koncernu ma w tym roku sięgnąć 6 mld dol., a zarząd właśnie podjął decyzję o podwyższeniu dywidendy o 20 proc do 0,15 dol. za akcję.
Amerykańskie firmy znów zaczęły się rozpychać w wystawowej hali Cobo Center. Lepsze miejsce ma należący do GM Buick, który stanął obok luksusowej marki Hondy — Acury, wielkie premiery zaplanowały Ferrari i Maserati, które razem z Jeepem mają pokazać silne strony Fiat Chrysler Automobiles.