Bez wspólnych zakupów gazu

Bruksela nie przyjęła polskiej propozycji, która okazała się zbyt kontrowersyjna.

Publikacja: 25.02.2015 20:00

Miguel Arias Canete, komisarz UE do spraw energii

Miguel Arias Canete, komisarz UE do spraw energii

Foto: PAP/EPA

Komisja Europejska przedstawiła w środę projekt unii energetycznej. O jego założeniach pisaliśmy w poprzednim wydaniu „Rzeczpospolitej". Wczoraj w szczegółach mówili o nich wiceprzewodniczący KE Maroš Šefčovič oraz komisarz ds. energii Miguel Arias Canete. I rozstrzygnęli, że nie ma mowy o wspólnych zakupach gazu, nawet w bardzo ograniczonej skali. Był to jeden z głównych postulatów Donalda Tuska, gdy prawie rok temu jako premier Polski przekonywał europejskich partnerów do unii energetycznej.

Sukces wyparował

Jeszcze dzień wcześniej w nieoficjalnych rozmowach polscy dyplomaci przekonywali, że jest drobny sukces i projekt przewiduje analizę opcji na dobrowolne wspólne zakupy gazu. Mogłyby one zaistnieć w razie kryzysu lub gdy kraj jest uzależniony od jednego dostawcy. Wspólne platformy miałyby zwiększać siłę przetargową kupujących.

Jednak w ostatecznej wersji dokumentu, która została przedstawiona w środę, nawet tego nie ma. Opcje są wspomniane tylko w razie kryzysu. – Ta formuła jest opatrzona licznymi zastrzeżeniami: w razie kryzysu, w przypadku uzależnienia od jednego dostawcy, w pełnej zgodzie z regułami konkurencji i zasadami WTO. Wszystkie to warunki muszą być spełnione jednocześnie – mówił Miguel Arias Canete, komisarz UE ds. energii w odpowiedzi na pytanie „Rzeczpospolitej".

Trudno to jednak uznać za krok naprzód, bo już teraz takie platformy zakupowe można tworzyć, jeśli jest to zgodne z unijnymi przepisami.

– Kluczowy polski postulat – wspólne zakupy – został całkowicie zlekceważony obietnicami zbadania różnych opcji w nieokreślonej przyszłości i warunkami, które czynią ten instrument fikcją – powiedział „Rzeczpospolitej" Konrad Szymański, polityk PiS, były eurodeputowany zajmujący się tematyką energetyczną. – W momencie kryzysu jest za późno na negocjacje, wtedy rolę może odegrać tylko reeksport gazu, który już dziś jest podstawą planów antykryzysowych w UE.

Takie słabe zapisy nie dziwią Jerzego Buzka, szefa komisji ds. przemysłu i energii w Parlamencie Europejskim, który od ponad pięciu lat promuje unię energetyczną. – Nie jestem zaskoczony. Przeprowadziłem wiele rozmów na ten temat i wiem jak kontrowersyjny jest postulat wspólnych zakupów. W wielu miejscach jest on niezgodny z unijnym prawem – mówi eurodeputowany.

Zdaniem Buzka projekt w innym punkcie prowadzi do tego samego celu, co wspólne zakupy – chodzi o przejrzystość umów z zewnętrznymi dostawcami. Obecnie są pokazywane Komisji Europejskiej po ich podpisaniu, w przyszłości KE miałaby zostać włączona obowiązkowo już na etapie negocjacji.

Trudna zmiana prawa

Maroš Šefčovič, wiceszef KE, przyznał, że uzyskanie akceptacji państw UE dla takiej zmiany prawa może być trudne. Ale chce je przekonać, że ich siła przetargowa będzie większa dzięki wsparciu Brukseli. Buzek uważa, że to się może udać, ale nie oznacza, że od razu zadziała. – W unii łatwiej zaakceptować prawo na szczeblu rządowym, niż potem wprowadzać je w życie – mówi eurodeputowany.

Przypomniał, że przywódcy UE w ostatnich czasach już trzykrotnie zobowiązali się do dokończenia budowy wspólnego rynku energii do 2015 r. Już teraz widać, że jest to nierealne. – Projekt unii energetycznej nie jest rewolucją, ale to krok dobrym kierunku. Jak zadziała, okaże się w ciągu dwóch–trzech lat – podsumowuje Buzek. Wtedy będą przyjmowane konkretne akty prawne i okaże się, jakie jest poparcie dla propozycji Komisji Europejskiej.

Eksperci w kraju też nie są bardzo optymistyczni. – Na pewno to krok we właściwym kierunku, choć niewystarczający – ocenia Janusz Steinhoff, były wicepremier. – Osobiście uważam, że budowa europejskiego rynku energetycznego to w tej chwili jedno z największych, jeśli nie największe wyzwanie dla europejskiej gospodarki. Unia energetyczna powinna się teraz stać dla UE tym, czym była dla niej wspólna polityka rolna na jej początku.

Również ekspert w dziedzinie energii Tomasz Chmal uważa, że KE obrała dobrą drogę. Pytanie tylko jak będzie dalej? – Chodzi o ścieżkę dojścia, mapę drogową, która się dopiero wyłoni – mówi. Zwraca uwagę na zastrzeżenia, że wszelkie działania mają uwzględniać ustalenia klimatyczne, a więc tak ważny dla nas węgiel może znaleźć się na cenzurowanym.

Zapisy o odchodzeniu od spalania paliw kopalnych i o rozwoju energetyki odnawialnej niepokoją też Jacka Brzozowskiego, doradcę Pracodawców RP. – Opublikowane przez KE założenia odbiegają jednak w kilku istotnych obszarach od tego, co postulował na początku polski rząd – mówi ekspert.

Biznes
Demograficzne wyzwania Polski: dzietność, migracje i przyszłość gospodarki
Biznes
Dodatkowe 26 mld zł na obronność zatwierdzone. Zgoda KE dla Polski
Biznes
Adam Bodnar i Leszek Balcerowicz na konferencji TEP
Biznes
Komputronik pozyskał inwestora. Kurs szybuje
Biznes
Jak obniżyć ceny mieszkań? Cła na nawozy i plan podatkowy Trumpa