Kryzys ukraiński potwierdził tylko obawy ekspertów, europejski popyt na rosyjski gaz stał się bronią w rękach Kremla. Gazprom dostarcza aż 30 proc. surowca europejskiemu rynkowi. Do tego niestabilna sytuacja na Ukrainie rzuciła cień na dostawy paliwa, płynącego przez ten kraj. Ukraińskie gazociągi dostarczają 18 proc. kupowanego przez Europę surowca. To skłoniło europejskich strategów, do stworzenia programu dywersyfikacji źródeł importu gazu ziemnego, realizowanego przez powołaną niedawno Unię Energetyczną.
Na ostatnim posiedzeniu Komisji dotyczącej unii energetycznej, wymieniono potencjalnych partnerów, którzy mogliby stanowić alternatywę dla rosyjskiego importu. Były to Turcja, Algieria, Turkmenistan, Azerbejdżan i inni dostawcy z Bliskiego Wschodu i Afryki. Komisja zasugerowała, że w perspektywie dłuższego okresu mogą do nich dołączyć Iran i Irak.
Posiedzenie, które odbyło się 25 lutego jest oficjalną inauguracją planów dywersyfikacji, która niegdyś była jedną z koncepcji rozważanych w Brukseli.
Wybór producentów gazu na potencjalnych partnerów, spotkał się jednak z falą krytyki ze strony organizacji pozarządowych, ponieważ znajdują się one na czarnej liście państw dokonujących pogwałceń praw człowieka.
Marosz Szefczovicz wiceprzewodniczący Unii Energetycznej argumentował, że nowe kontrakty na import surowca nie wzmocnią panujących w tych krajach reżimów. Tłumaczył, że proces negocjacji warunków umowy handlowej z poszczególnymi państwami, może pozytywnie wpłynąć, na przestrzegane tam prawa człowieka.