Premier Antonio Costa oświadczył, że sytuacja w Portugalii uległa zmianie pierwszego dnia strajku kierowców cystern, a rząd przyjął decyzję o mocy prawa zmuszającą ich do powrotu do pracy. Premier wezwał też związek zawodowy i pracodawcę kierowców do wznowienia rozmów.
- Rząd nie miał innego wyjścia poza uznaniem konieczności zastosowania cywilnej rekwizycji - powiedział dziennikarzom wiceminister w urzędzie premiera Tiago Antunes. Dodał, że organizacja zawodowa kierowców nie dotrzymała obietnicy utrzymania wymaganego minimum usług. Jedynie 25 z zaplanowanych 119 transportów paliwa dotarto w poniedziałek 12 sierpnia na lotnisko w Lizbonie.
Czytaj także: Paliwowa posucha w Portugalii, bo strajk
Decyzja rządu oznacza, że odmawiającym powrotu do pracy grozi postępowanie karne i do 2 lat więzienia. Wcześniej rząd zwrócił się do policyjnych kierowców o zapewnienie dostaw paliw. Decyzja przewiduje zaopatrzenie w paliwa stołecznego lotniska i 320 wyznaczonych stacji awaryjnych w całym kraju. Za priorytetowe stacje uznano znajdujące się w regionie Algarve, gdzie odpoczywa wielu Portugalczyków i cudzoziemców.
Wiceprzewodniczący związku zawodowego kierowców SNMMP, organizatora strajku, Pedro Pardal Henriques uznał posunięcie rządu za atak na prawo do strajku, bo jego zdaniem kierowcy zapewnili pracę minimum. Później powiedział coś innego.