W lipcu tego roku upadło o 10 firm mniej niż w analogicznym okresie zeszłego roku. Niepokojące jest jednak to, że najwięcej bankrutujących firm to przedsiębiorstwa produkcyjne, zwłaszcza dostarczające wyroby inwestycyjne (budowlane) - wynika z raportu Euler Hermes, na podstawie oficjalnych danych z Monitora Sądowego i Gospodarczego.
Problemy z popytem
Ogłoszone w lipcu upadłości firm produkcyjnych są w części przypadków efektem problemów z popytem w latach ubiegłych (załamanie obrotów), ale w części przypadków winna jest nie utrata rynku, ale niska rentowność sprzedaży.
Większość z tych firm to firmy rozwinięte w swoim czasie, a nie dopiero debiutujące. zatrudniały ok. 1800 osób.
- Poprawa bieżącej kondycji firm mierzona liczba upadłości następuje tam, gdzie się wszyscy tego spodziewamy – w budownictwie czy w sektorze spożywczym – mówi Tomasz Starus, członek zarządu Euler Hermes odpowiedzialny za ocenę ryzyka.
- Rośnie liczba nowych inwestycji (a rosnąć będzie jeszcze bardziej), eksport żywności również się zwiększa pomimo barier w Rosji – należało się wiec spodziewać ogólnej poprawy w tych sektorach. Zaskakujące, a przynajmniej nie tak łatwe do wytłumaczenia jest za to pogorszenie w części branż, zwłaszcza powiązanych ze wspomnianymi dobrymi danymi makroekonomicznymi. Mniej jest niż przed rokiem upadłości hurtowników, nie ma wśród nich tych sprzedających artykuły budowlane (popyt przecież rośnie), ale... za to ich producenci upadają zdecydowanie częściej niż w latach ubiegłych (w lipcu aż 11 bankructw producentów artykułów inwestycyjnych, z czego 8 stricte budowlanych). Lepszy popyt konsumencki zarówno wg. danych GUS, jak i Eurostatu (obejmujące sprzedaż także w mniejszych sklepach) nie pomógł hurtownikom art. konsumenckich – większość z upadających hurtowni sprzedawała kosmetyki, odzież, art. wyposażenia mieszkań - wyjaśnia Starus.