Minister Skarbu Państwa, który w ubiegły czwartek wprowadził do rady nadzorczej Energi Waldemara Kamrata, rozważa delegowanie go do zarządu tej spółki jako kolejnego członka – wynika z naszych informacji.
Kamrat, który zastąpił w radzie Jakuba Żołyniaka, był już wcześniej zainteresowany posadą we władzach gdańskiej grupy. Startował w konkursie na prezesa Energi. Wygrał go jednak Andrzej Tersa. Działo się to jeszcze za czasów poprzedniego szefa MSP Włodzimierza Karpińskiego. Jego fotel w połowie czerwca przejął Andrzej Czerwiński – notabene znajomy Kamrata, profesora Politechniki Gdańskiej.
Personalne rozgrywki
To kolejna zmiana na kluczowym stanowisku w spółkach kontrolowanych przez Skarb Państwa w ostatnich tygodniach. W Tauronie nie ostał się żaden z członków poprzedniej ekipy. Dotychczasowego prezesa Dariusza Luberę decyzją rady nadzorczej zastąpił związany wcześniej z PGNiG Jerzy Kurella. Zmiana zarządu nastąpiła po gruntownym przemeblowaniu rady nadzorczej katowickiego koncernu. Wszedł do niej z ramienia MSP m.in. były prezes JSW Jarosław Zagórowski.
Takie przetasowania nastąpiły zresztą w radach innych spółek energetycznych – PGE oraz Enei. W przypadku tego pierwszego koncernu kadrowe trzęsienie ziemi miało przenieść się także na zarząd. Jak ustaliliśmy, zagrożony był Dariusz Marzec, wiceprezes PGE ds. rozwoju. Chodzić miało – podobnie jak w przypadku Tauronu, który stawiał nieakceptowane przez MSP warunki kupna kopalni Brzeszcze – o twarde stanowisko wobec planów resortu skarbu zaangażowania energetyki w ratowanie górnictwa. Ale oficjalnie nikt powodów zmian nie tłumaczy.
– Takie arbitralne decyzje personalne bez uzasadnienia oceniam krytycznie. To są próby ręcznego sterowania. Podobny scenariusz widzieliśmy w PGE, gdy chodziło o budowę Opola (bloku elektrowni – red.) – stwierdza Janusz Steinhoff, były minister gospodarki.