W ostatnich dniach pojawiło się sporo podsumowań roku pandemii, w tym głównie działań rządów, choć także firm. Jak pan ocenia, czy pandemia zwróciła większą uwagę na społeczną odpowiedzialność biznesu, na wartości, jakimi powinien się kierować?
Pandemia na pewno zwróciła uwagę na nasze nastawienie do świata, na potrzebę wprowadzenia pewnych ograniczeń, pokazując jednocześnie, że te ograniczenia jesteśmy w stanie na siebie nałożyć. Okazało się, że możliwe jest takie życie, w którym nie lecimy co dwa tygodnie na drugi koniec świata, w którym wykłady dla studentów i spotkanie biznesowe prowadzi się online. To wszystko zaczęło nam też bardziej uświadamiać złożoność całej sytuacji kryzysowej. Społeczna odpowiedzialność jest więc formą reakcji biznesu na dostrzeżoną przez firmy wielowymiarowość kryzysu. To ważna zmiana, bo przez ostatnie 20 lat, gdy w różny sposób próbowano zachęcać biznes do społecznej odpowiedzialność, napotykało to na pewien sceptycyzm. Słyszałem często, że owszem, chętnie, ale nie teraz, bo na razie nie mamy czasu się tym zająć. Później, nawet gdy liderzy biznesu zgadzali się, że odpowiedzialność jest ważna, to niewiele się zmieniało.
Teraz zaczęło się zmieniać?
Tak. Dzisiaj już nikt nie kwestionuje społecznej roli biznesu. Jeszcze kilka lat temu samo mówienie o tej roli było w środowisku biznesowym nie do przyjęcia. Powszechne było przekonanie, że rolą biznesu jest maksymalizowanie zysku. Zgodnie z tym przekonaniem firmy płacą podatki, zaś administracja publiczna ma się zająć zorganizowaniem usług, w tym edukacji i służby zdrowia. Pandemia pokazała jednak, że bez aktywności liderów biznesu, pracowników firm, a także bez współudziału ich klientów nie da się pokonywać kryzysów. Tym bardziej że obecne kryzysy są częścią większej całości, która nie minie po dwóch tygodniach. Biznes nie tyle zaczął wchodzić w rolę administracji, ile zrozumiał, że jego rolą jest również współtworzenie naszej rzeczywistości.