Rynek mieszkań w Rosji stanął. Na klientów czekają tysiące nowych mieszkań przede wszystkim w największych miastach – Moskwie i St. Petersburgu. Wiele firm deweloperskich nie może dokończyć inwestycji, bo banki wycofują się z kredytowania lub bardzo podniosły oprocentowanie kredytów hipotecznych.

W sobotę rząd zdecydował, że za budżetowe pieniądze wykupi od rodzimych deweloperów nieruchomości najtańsze, w tzw. klasie ekonomicznej, które stanowią około połowy wszystkich budowanych w Rosji mieszkań (40 proc. to lokale o podwyższonym standardzie, a 10 proc. w klasie lux). Rząd udostępni też deweloperom za pośrednictwem państwowych banków preferencyjne kredyty. Banki, które kredytują rosyjski system mieszkaniowy, otrzymają państwowe depozyty, by dalej udostępniały klientom tanie rublowe kredyty hipoteczne.

Na razie rząd rosyjski nie podał, ile gotów jest wydać na wsparcie sektora nieruchomości. Mówi się o kilkunastu miliardach dolarów.

Pod koniec ubiegłego tygodnia niektóre zachodnie instytucje finansowe działające w Rosji ogłosiły, że wstrzymują swoje programy kredytowania hipotecznego w rublach i przechodzą na kredyty dolarowe. Unicreditbank w piątek po raz drugi w ciągu miesiąca podniósł oprocentowanie rublowych kredytów hipotecznych o 5 proc. do 20,5 proc. Zatem pięcioletni kredyt kosztuje już w tym banku 22,25 – 24 proc. rocznie, a dziesięcioletni – 20,5 – 22,75. Bardziej atrakcyjne są kredyty dolarowe – podrożały tylko o 0,2 – 0,25 proc. do 14,25 proc. Zupełnie wstrzymał kredytowanie hipoteczne w rublach GE Money Bank, podnosząc oprocentowanie kredytów dolarowych o 2,25 – 3,25 proc.

Decyzje banków zachodnich „zmroziły rynek nieruchomości” – pisze gazeta „Kommiersant”. Specjaliści z kompanii inwestycyjnej Trojka Dialog szacują, że w ciągu roku ceny najtańszych mieszkań spadną nawet o jedną trzecią, a luksusowych apartamentów o 15 – 20 proc.