Zdaniem Międzynarodowego Funduszu Walutowego do 2010 r. urosną one do 2,5 bln dol. Banki amerykańskie mogą stracić na swoim rynku aż 1,6 bln dol., a europejskie tylko w Europie 737 mld dol. Ale globalne straty instytucji mogą sięgnąć nawet 4 bln dol. To skutek zakupów toksycznych obligacji i udzielania kredytów, które z różnych powodów okazały się niemożliwe do spłacenia.
Potencjalne straty cały czas rosną, bo recesja powodująca drastyczny spadek zamówień i trudności ze znalezieniem finansowania doprowadza do bankructwa kolejne firmy. W USA po wystąpieniu o ochronę przed wierzycielami np. General Motors i Chrysler, bankrutują banki – zaczęło się od upadku Lehman Brothers, dla którego gwoździem do trumny był portfel złych kredytów o wartości 26,5 mld dol. – a za nimi producenci komponentów motoryzacyjnych, linie lotnicze czy drużyny hokejowe, jak Phoenix Coyote.
Prognozy na najbliższy czas nie są najlepsze. Zdaniem Banku Światowego poprawa sytuacji gospodarczej nastąpi dopiero w przyszłym roku, a optymistyczny zazwyczaj finansista George Soros uważa, że powrót do wzrostu będzie bardzo powolny. Według Sorosa wzrost nie będzie miał nic wspólnego z dynamicznym rozwojem gospodarki światowej z lat przed kryzysem. – Kiedy tylko ożyją rynki, obawa przed inflacją wywinduje stopy procentowe, które z kolei będą hamowały tempo wzrostu PKB – powiedział Soros podczas spotkania z inwestorami w Nowym Jorku.
[wyimek]2,5 bln dol. może kosztować banki obecny kryzys tylko z tytułu działalności na macierzystych rynkach[/wyimek]
Na razie najwięcej stracił Citigroup – aż 104 mld dol. Nie ma jednak wątpliwości co do tego, czy ta grupa finansowa będzie w stanie przetrwać. Jeśli w przypadku Citi pojawiają się jakieś wątpliwości, to raczej, czy kryzys przetrwa jego prezes Pandit Vikram.