– Już przed pandemią ostrożnie podchodziliśmy do oczekiwanych wyników, a teraz to już zupełne wróżenie ze szklanej kuli – mówi Michał Gajewski, prezes Santander Bank Polska.
Odpowiada w ten sposób na pytanie, czego można się spodziewać po wyniku netto banku w całym roku i czy faktycznie sektor, tak jak wskazują niektórzy szefowie innych banków, może zanotować wynik w okolicach zera.
– To, co się działo w styczniu i lutym, i to, co się wydarzyło w marcu, to są dwa różne światy. Kredyty gotówkowe sprzedawały się bardzo dobrze w styczniu i lutym, w marcu był spadek. W funduszach inwestycyjnych też pierwsze dwa miesiące były dobre, a marzec przyniósł gwałtowne umorzenia – mówi Gajewski.
Ze słów członków zarządu wynika, że w drugiej połowie marca spadek sprzedaży kredytów gotówkowych sięgnął 60 proc. – Aktywność klientów jest teraz większa niż w ostatnich tygodniach marca, co napawa ograniczonym optymizmem. Nie powiedziałbym jednak, że to jest powrót do wielkości aktywności sprzedaży, która była w styczniu i w lutym – dodaje prezes.