Bankowość w głównej mierze opiera się na marketingu. Potwierdzają to ostatnie badania Millward Brown SMG/KRC, zgodnie z którymi polscy klienci nie mają świadomości, że blisko 70 proc. sektora bankowego w Polsce należy do zagranicznych inwestorów. Dziś patriotyzm konsumencki staje się atutem, a kampanie reklamowe (nawet te, które robi Bank Zachodni WBK z użyciem zagranicznych celebrytów mówiących po polsku) mają wyłącznie wzmacniać dotychczasowy wizerunek.
– Rośnie zaufanie do polskich marek, bo kryzys udowodnił, że nawet jeśli bank jest wielki i zagraniczny, nie jest w stanie dać nam tego, czego od niego potrzebujemy, czyli pewności i stabilności – mówi Jacek Sadowski, prezes Demo Effective Lanching. – W czasie kryzysu może też nie dać nam kredytu – dodaje. W wyniku załamania rynków finansowych w 2008 r. (po bankructwie amerykańskiego Lehman Brothers) w Polsce nie upadł żaden bank, w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii czy Niemiec (gdzie wpompowano ogromne kwoty w ratowanie sektora). Fakt ten ma także swoje przełożenie na percepcję społeczną instytucji działających w naszym kraju.
Polskie banki i te uważane za krajowe budzą po prostu większe zaufanie niż uznane za zagraniczne. Najpewniejsze według badanych są PKO BP i Pekao (kontrolowane przez włoski UniCredit), tuż za nimi uplasowały się BZ WBK (należący do irlandzkiego AIB) oraz BOŚ. Najmniej zaufania wzbudzają Raiffeisen Bank, Deutsche Bank, Alior czy Citi Handlowy.
Polski bankowy konserwatyzm podważa także potrzebę i sens zamiany marek na logo zagranicznych właścicieli. A przed takimi kosztownymi decyzjami stoi m.in. drugi na rynku Pekao, który zastanawia się nad wykorzystaniem marki UniCredit.
Duża część ankietowanych jest przekonana, że BPH (kontroluje go amerykański koncern General Electric) i Lukas (francuski Credit Agricole) to też polskie banki. – Jako krajowe traktujemy te banki, które działają od dłuższego czasu i nie mają w nazwie obco brzmiących słów – uważa Maciej Szczechura, wiceprezes Eurobanku (należy do francuskiego Societe Generale).