„Z rozsądną dozą pewności mogę powiedzieć, że próby rozładowania bańki spekulacyjnej za pomocą stopniowego zaostrzania polityki pieniężnej, co sugerowali niektórzy, przyniosłyby skutki odwrotne do założonych. (...). Zgodziliśmy się [Federalny Komitet Otwartych Rynków – red.], że w sytuacji znaczącej przeceny na rynku będziemy działać zdecydowanie, obniżając stopy procentowe i zalewając system płynnością, aby zminimalizować skutki uboczne dla gospodarki. Jednakże pomysł, by bezpośrednio i z wyprzedzeniem zaradzać giełdowej hossie, nie wydawał się możliwy do zrealizowania” – pisał w autobiograficznej książce „Era zawirowań” Alan Greenspan, były przewodniczący Rezerwy Federalnej.
Wyrażony przez niego paradygmat dominuje w polityce pieniężnej Fedu – a także wielu innych zachodnich banków centralnych – mniej więcej od 20 lat. Zakłada on, że za pomocą dostępnych władzom pieniężnym narzędzi nie da się zapobiegać „irracjonalnej żywiołowości” na rynkach finansowych, można je natomiast wykorzystać do gaszenia kryzysów, do których niekiedy ona prowadzi. Po kryzysie coraz częściej słychać głosy, że taka asymetryczna polityka pieniężna była błędem. Niektóre banki centralne w swoich decyzjach już zaczęły w większym niż dotąd stopniu brać pod uwagę dynamikę cen aktywów, przede wszystkim zaś nieruchomości. Zanosi się więc na zmianę paradygmatu.
Zdaniem Davida Blanchflowera, członka Komitetu Polityki Pieniężnej Banku Anglii, przedkryzysową strategię banków centralnych można sprowadzić do formuły „jedno narzędzie, jeden cel”. Narzędziem były krótkoterminowe stopy procentowe, celem zaś stabilność cenowa, rozumiana najczęściej jako utrzymywanie dynamiki cen konsumpcyjnych w założonym paśmie (polityka celu inflacyjnego). Wprawdzie mandaty większości banków centralnych są znacznie szersze i zobowiązują je do dbania o stabilność systemu finansowego lub nawet, jak w przypadku Rezerwy Federalnej, o wysoki poziom zatrudnienia w gospodarce, lecz wśród bankowców dominowało przekonanie, że trzymanie w ryzach inflacji gwarantuje realizację także tych dodatkowych zadań. – Najważniejszym wkładem, jaki Fed może wnieść w promowanie stabilnego wzrostu gospodarczego na możliwie najwyższym poziomie, jest ułatwienie firmom i przedsiębiorstwom decyzji przez utrzymywanie stabilnych cen – tłumaczył na początku lat 90. na przesłuchaniu w Kongresie Greenspan.