– Dziennie przybywa nam nawet po 50–60 nowych pozwów w porównaniu z kilkoma w poprzednich miesiącach. Wszystkie banki frankowe mają ten problem – mówi przedstawiciel jednej z instytucji finansowych mających spory portfel hipotek frankowych. Z naszych informacji wynika, że u innych kredytodawców dynamika nie jest aż tak duża, przyrost jest trzykrotny.
– Kilka czynników zdecydowało o przyśpieszeniu napływu pozwów. Kurs franka wyraźnie się umocnił z powodu pandemii koronawirusa, a dodatkowo wcześniejsze wyroki sądów i statystyka w tym zakresie zaczęły sprzyjać klientom. Istotny wpływ miała na to także wciąż bardzo duża aktywność marketingowa kancelarii frankowych, które zwinnie omijają zakaz reklamowania się i łowią klientów m.in. na portalach społecznościowych albo pod przykrywką innych podmiotów – dodaje nasz rozmówca.
Przyśpieszenie napływu pozwów nastąpiło mniej więcej od połowy maja, co zbiegło się z odmrażaniem gospodarki. Na ile wynika to z nadrabiania czasu straconego podczas lockdownu? – Tak wysoka liczba pozwów otrzymywanych przez banki jest głównie wynikiem wzmożonej pracy kancelarii w okresie kwarantanny. Przymusowe odwołanie terminów rozpraw i mniejsza liczba korespondencji terminowej z sądów sprawiły, że prawnicy wykorzystali ją na przygotowywanie powództw klientów, którzy zdecydowali się wejść na drogę postępowania sądowego. Tylko w trakcie lockdownu kancelarie z naszej grupy kapitałowej przygotowały w sprawach frankowych ponad 1500 pozwów w I kwartale, a w II ta liczba ma osiągnąć 2000 – mówi Kacper Jankowski, prezes Votum Robin Lawyers. W całym 2019 r. napłynęło do sądów łącznie niemal 11,6 tys. spraw, o 61 proc. więcej niż w 2018 r.