Jeszcze w styczniu siądą do stołu przedstawiciele Inicjatywy Wiedeńskiej i prezesi banków, które mają swoje spółki córki w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Chcą wypracować plan działania, który powstrzyma wypływ kapitału z naszego regionu.
Czy MFW pomoże?
Sytuacja jest bardzo poważna, ponieważ w ocenie analityków w Bułgarii, Rumunii, Chorwacji i na Węgrzech istnieje duże prawdopodobieństwo kryzysu bankowego. A banki zachodnie zaangażowane w tych krajach muszą przede wszystkim znaleźć sposób na dokapitalizowanie. Zdaniem europejskiego nadzoru bankowego – EBA – 31 banków europejskich musi zdobyć w krótkim czasie kapitał w łącznej wysokości niemal 115 mld euro.
W tej sytuacji nie obędzie się bez wsparcia ze strony Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jak na razie jedynym krajem, jaki wystąpił o taką pomoc, są Węgry. Ale i sam MFW ma kłopoty. Jak wynika z wczorajszego oświadczenia MFW, dokapitalizowanie tej instytucji nie wyniesie bilion dolarów, jak to wcześniej planowano, ale 500 mld. Z tego 200 mld będzie pochodziło z krajów Unii Europejskiej. Dzisiaj MFW dysponuje kwotą 385 mld dol.
Banki ruszą po kapitał
Wśród banków, które dzisiaj znalazły się pod szczególną presją, wymienia się austriacki Erste Group i Raiffeisen Bank International, włoski UniCredit i belgijski KBC. Z kolei wczoraj agencja Fitch Ratings ostrzegła, że przymierza się do obniżenia ratingu niemieckiego Commerzbanku, który zdaniem EBA powinien na rynku pozyskać 5,3 mld euro dofinansowania.
Wyznaczone przez EBA kwoty banki powinny znaleźć na rynkach finansowych, najłatwiej jest im ograniczyć ekspozycję na rynkach wschodnich bądź wręcz pozbyć się tych aktywów. Tak już zrobił m.in. irlandzki Allied Irish Bank, sprzedając BZ WBK. Prezes Erste Group Andreas Treichl zarzeka się, że nie zamierza zwijać interesów, ale ograniczył zatrudnienie na Węgrzech o 450 osób i zamknął tam 43 oddziały.