Tylko w II kwartale tego roku udział sektora finansowego i ubezpieczeniowego w PKB, a dokładniej w wartości dodanej brutto, skoczył do rekordowo wysokiego poziomu 5,7 proc. Te wzrosty zaczęły się jeszcze w 2022 r., a w 2023 r. banki i inne podmioty sektoru wytworzyły 5,3 proc. wartości polskiej gospodarki. To wyraźnie więcej niż 3,9–4,4 proc. w latach 2009–2010, czyli w czasach względnego spokoju między globalnym kryzysem finansowym a pandemią i wojną.
Czy to znaczy, że usługi finansowe zaczynają odgrywać coraz większą rolę w polskiej gospodarce? Byłaby to dobra informacja, skoro dla zamożnych, dojrzałych gospodarczo państw charakterystyczny jest bardziej rozwinięty sektor finansowy, zwłaszcza jeśli rozwija się on „kosztem” mniej nowoczesnych sektorów takich jak rolnictwo. Zdaniem ekonomistów trudno jednak dać jednoznaczną odpowiedź na to pytanie.
Z jednej strony rzeczywiście rynek finansowy dosyć prężnie rośnie, m.in. dzięki istotnemu skokowi technologicznemu. Dynamiczny rozwój rynku usług, ich popularyzacja i zwiększenie dostępu dla społeczeństwa skutecznie ograniczyły tzw. wykluczenie finansowe na przestrzeni ostatnich dwóch dekad. A rozwój płatności bezgotówkowych i cyfrowej infrastruktury finansowej sprawił, że nasz sektor bankowy jest jednym z najnowocześniejszych na świecie – ocenia Związek Banków Polskich w najnowszym raporcie „Polska i Europa – Innowacje, inwestycje, wzrost”.
Z drugiej strony można znaleźć też argumenty świadczące o tym, że rosnący w ostatnim okresie udział sektora finansowego w gospodarce to raczej przejściowe zjawisko. – Wiele wskazuje na to, że to głównie efekt wysokich zysków banków, które są pokłosiem utrzymywania się wysokich stóp procentowych w Polsce – ocenia Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao. Te zyski rzeczywiście są rekordowe, w minionym roku wyniosły ponad 27 mld zł, a w tym mogą sięgnąć nawet 40 mld zł. – Ale proszę zwrócić uwagę, że realna wartość bankowego finansowania dla rozwoju gospodarczego, czyli wartość kredytów w relacji do PKB, spada – dodaje Pogorzelski.