Credit Suisse przeraził banki i inwestorów

Szwajcarski bank w ciągu jednej giełdowej sesji tracił nawet jedną trzecią swojej kapitalizacji. Niektórzy eksperci wróżą już długi kryzys w światowym systemie bankowym.

Publikacja: 16.03.2023 03:00

Credit Suisse przeraził banki i inwestorów

Foto: Bloomberg

Akcje Credit Suisse traciły podczas środowej sesji prawie 30 proc. Kilkakrotnie wstrzymywano obrót nimi na lokalnej giełdzie. Paniczna wyprzedaż szwajcarskiego banku pociągnęła w dół papiery innych europejskich banków. Akcje BNP Paribas traciły po południu 11 proc., Societe Generale taniały o 12 proc., Deutsche Banku o 8 proc., Commerzbanku o 9 proc., HSBC o prawie 5 proc. Niemiecki indeks giełdowy DAX tracił wówczas 2,5 proc., francuski CAC 40 3,2 proc., a hiszpański Ibex 35 zniżkował o 3,7 proc.

Bezpośrednim impulsem do panicznej wyprzedaży była wiadomość, że Saudi National Bank, największy inwestor w Credit Suisse, nie udzieli dalszego wsparcia finansowego temu bankowi. – Nie możemy tego zrobić, bo nasze udziały przekroczyłyby 10 proc. To kwestia regulacyjna – stwierdził w rozmowie z Agencją Reutera Ammar al-Khudairy, przewodniczący rady dyrektorów Saudi National Banku.

Czytaj więcej

Banki w strachu. Credit Suisse zagrożeniem dla globalnego systemu finansowego

Oblicza paniki

Kilka godzin wcześniej Axel Lehmann, przewodniczący rady dyrektorów Credit Suisse, przekonywał w wywiadzie dla CNBC, że jego bank nie myśli o ewentualnej pomocy rządowej. – Jesteśmy regulowani, mamy silne współczynniki kapitałowe i bardzo silny bilans. Mamy wszystkie ręce na pokładzie. Więc nie jest to dla nas tematem – deklarował Lehmann. Dzień wcześniej Urlich Koerner, prezes Credit Suisse, uspokajał, że jego bank doświadczył znaczącego napływu depozytów po upadku amerykańskiego Silicon Valley Banku (SVB). Sygnał z Saudi National Banku mówiący o braku zamiarów dalszych inwestycji w Credit Suisse wystarczył jednak, by poważnie wystraszyć inwestorów.

– Kondycja Credit Suisse od miesięcy budziła zaniepokojenie inwestorów. Nic więc dziwnego, że instytucja ta zogniskowała na sobie uwagę w momencie pojawienia się obaw o rozlewanie się kryzysu po sektorze bankowym w następstwie upadku SVB. Tym bardziej że w tym samym czasie pojawiły się wątpliwości dotyczące sprawozdawczości – wskazuje Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.

Czytaj więcej

Andrzej Stec: Nowy kryzys tuż za rogiem

Od początku roku akcje Credit Suisse straciły ponad 45 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy staniały o ponad 70 proc. We wtorek bank przyznał w komunikacie, że odkrył „istotną słabość” w swoich procedurach sprawozdawczości finansowej. Owa „słabość” dotyczyła zdolności banku do oceny ryzyka w sprawozdaniach za lata finansowe 2021 i 2022. W lutym bank poinformował natomiast, że jest strata za cały 2022 rok wyniosła 7,3 mld franków i była wyższa niż prognozowano. Pod koniec 2022 r. bank mierzył się ze zwiększonymi odpływami depozytów. Sięgnęły one w czwartym kwartale aż 110 mld franków. Wśród niektórych komentatorów i analityków pojawiały się ostatnio nawet prognozy mówiące, że Credit Suisse może upaść.

„Kryzys wokół Credit Suisse jest momentem lehmanowskim dla europejskich i globalnych rynków. Zbyt duży, by upaść i zbyt duży, by zostać uratowanym. Nie jest nawet jasnym, jakie są jego niezrealizowane straty na różnych aktywach” – napisał na Twitterze Nouriel Roubini, ekonomista, który przewidział kryzys z 2008 r.

– Obawy koncentrują się na tym, że banki siedzą na dużych niezrealizowanych stratach w swoich portfelach obligacji i mogą nie posiadać wystarczających buforów kapitałowych, jeśli dojdzie do szybkiego wycofywania depozytów. O ile najwięksi gracze są oceniani jako będący raczej poza ryzykiem, to nerwowość na rynkach jest widoczna – wskazuje Susannah Streeter, analityczka z firmy Hargreaves Lansdown.

Czytaj więcej

Dramatyczna środa na giełdach. Motorem potężnych spadków znów banki

Kryzys dotyka również amerykańskich banków, ale koncentrował się głównie na średnich, regionalnych pożyczkodawcach, takich jak First Republic Bank. Doświadczają oni odpływu depozytów, na których korzystają głównie wielkie banki takie jak Bank of America (który ujawnił, że w poniedziałek, na fali paniki związanej z upadkiem SVB, zyskał 15 mld dolarów depozytów). Jednak także akcje gigantów z Wall Street były podczas środowej sesji pod presją. Papiery Bank of America traciły ponad 2 proc. w pierwszych godzinach handlu.

Larry Fink, prezes Black Rock, czyli jednej z największych firm zarządzających aktywami, napisał w liście do akcjonariuszy, że niedawny upadek banku SVB mógł być pierwszym epizodem kryzysu, który długo będzie się przetaczał przez rynki finansowe. Przypomniał, że tego typu kryzysy występują po tym, jak kończy się okres taniego pieniądza na rynkach.

„Poprzednie cykle zacieśniania polityki pieniężnej często prowadziły do spektakularnych finansowych zadyszek. Wśród nich był kryzys kas oszczędnościowo-pożyczkowych z lat 80. i początku lat 90. czy też bankructwo hrabstwa Orange w 1994 r.” – przypomniał Fink.

Czytaj więcej

Kurs akcji Credit Suisse runął. Paniczna wyprzedaż, obroty wstrzymane

Wyzwanie dla EBC

Napięcia w systemie bankowym stanowią wielkie wyzwanie dla banków centralnych. Rynek coraz mocniej spodziewa się, że mogą one skłonić Fed i Europejski Bank Centralny do wyhamowania podwyżek stóp procentowych. W czwartek przekonamy się, czy EBC dokona sugerowanej wcześniej podwyżki stóp o 50 pkt baz., czy też zdecyduje się na mniejszą podwyżkę lub z niej zrezygnuje. – Napięcia w sektorze podsyciły też niepewność, czy Europejski Bank Centralny na czwartkowym posiedzeniu – zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami – podniesie stopy procentowe o 50 pkt baz. i wywinduje stopę depozytową z 2,5 do 3,0 proc. Wycena prawdopodobieństwa takiego kroku obniżyła się z dnia na dzień z prawie 90 do nieco ponad 60 proc. W połączeniu z wyprzedażą banków wywiera to presję na wspólną walutę – twierdzi Sawicki.

– EBC powinien albo przesunąć, albo zmniejszyć skalę najbliższej podwyżki, by uniknąć błędu o takiej skali, jaki popełnił w 2011 roku – powiedział w wywiadzie dla „Boersen-Zeitung” Lorenzo Bini Smaghi, były członek zarządu EBC.

Banki ciągną w dół giełdę

Indeks dużych polskich spółek zniżkował w środę nawet do 1702 pkt, co oznaczało około 3-proc. przecenę. Poprzednio tak nisko WIG20 był w listopadzie zeszłego roku. Fala pesymizmu wobec sektora bankowego, która wezbrała w Stanach Zjednoczonych i przyszła do Europy, odbiła się również na krajowym rynku. WIG20 tylko początkowe kilkadziesiąt minut środowej sesji spędził powyżej zamknięcia z poprzedniego dnia, natomiast jeszcze przed południem wylądował na 1710 pkt. W kolejnych godzinach zniżka pogłębiała się. Spadek indeksu blue chips zatrzymał się dopiero przy około 1700 pkt, gdzie poprzednio WIG20 znajdował się w listopadzie zeszłego roku, kończąc swój kilkutygodniowy rajd.
Indeks polskich dużych spółek od kilku dni znajduje się już poniżej zamknięcia 2022 r., natomiast po uwzględnieniu środowej sesji spadek w tym roku sięga 4,5 proc. Indeksy średnich i małych spółek wypadają znacznie lepiej – mWIG40 wciąż jest 6 proc. nad kreską, a sWIG80 liczy prawie 11-proc. zwyżkę. Na krajowym rynku, podobnie jak zagranicznych, szczególną słabością odznaczał się sektor bankowy.
paan



Akcje Credit Suisse traciły podczas środowej sesji prawie 30 proc. Kilkakrotnie wstrzymywano obrót nimi na lokalnej giełdzie. Paniczna wyprzedaż szwajcarskiego banku pociągnęła w dół papiery innych europejskich banków. Akcje BNP Paribas traciły po południu 11 proc., Societe Generale taniały o 12 proc., Deutsche Banku o 8 proc., Commerzbanku o 9 proc., HSBC o prawie 5 proc. Niemiecki indeks giełdowy DAX tracił wówczas 2,5 proc., francuski CAC 40 3,2 proc., a hiszpański Ibex 35 zniżkował o 3,7 proc.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Banki
Saga frankowa drenuje banki. Czy uchwała Sądu Najwyższego coś zmieni?
Banki
Zmiany w zarządzie największego polskiego banku. Nowy wiceprezes PKO
Materiał Partnera
Kredyt Unia to wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Banki
Zysk Aliora nieco powyżej oczekiwań
Banki
Strata NBP w 2023 roku poszła w miliardy złotych. Adam Glapiński pod ostrzałem