Andrzej Stec: Nowy kryzys tuż za rogiem

Niestety, to raczej dopiero początek kłopotów. W kolejce do tzw. stress testu stoją już następne słabsze elementy domina. To właśnie zdają się dostrzegać inwestorzy na spadających giełdach.

Publikacja: 16.03.2023 03:00

Andrzej Stec: Nowy kryzys tuż za rogiem

Foto: Bloomberg

Jeszcze tydzień temu giełdy we Frankfurcie, Paryżu czy Londynie biły rekordy wszech czasów. Tej hossie towarzyszyło zdziwienie. Bo jak to możliwe, że indeksy są na szczytach, kiedy żyjemy w tak niepewnych czasach zarówno w ujęciu geopolitycznym, jak i gospodarczym. „Czasami rynki finansowe swoje, a wskaźniki finansowe swoje” – tłumaczyli tę sytuację niektórzy ekonomiści. I stało się. Niemal w jednej chwili te dwa światy przypomniały sobie o nierozłącznej korelacji.

Kilka dni temu gruchnęła wieść zza oceanu o kłopotach z płynnością kilku mniejszych banków. Bezpośrednia przyczyna? Błędy w zarządzaniu. Amerykańskie władze, korzystając z weekendu, podjęły natychmiastowe decyzje o ratunku i dopływie dolarów. Giełdy tąpnęły, aby później odważnie odrobić straty. I wydawało się, że po sprawie.

Niestety, już dzień później problem wrócił ze zdwojoną siłą. Co gorsza, pokonał ocean i zagościł bliżej nas, na europejskich salonach. Szwajcarski Credit Suisse, który co prawda od miesięcy borykał się z procesem restrukturyzacji, dostał zawału. Na akcjach nastąpił krach, a ryzyko niewypłacalności (w postaci tzw. CDS-ów) osiągnęło szczyty. Największy akcjonariusz – saudyjski Bank Narodowy, który jak inne globalne banki od miesięcy pozbywał się akcji Credit Suisse, wykluczył pomoc finansową. Przy okazji wykryto w nim istotne uchybienia w procedurach raportowania. Giełdy znów zanurkowały, euro się osłabiło, a inwestorzy, zwłaszcza w USA, dyskontują już nie kolejne podwyżki stóp, lecz ich mocne cięcie.

Czy są powody do niepokoju? A może to zwykła korekta? Raczej to pierwsze. Już ponad rok temu ostrzegano przed efektem zombie w gospodarce, czyli przed kłopotami z płynnością niektórych, źle zarządzanych banków i firm przyzwyczajonych przez dekadę do ultrataniego, łatwo dostępnego kapitału. To ryzyko na naszych oczach zaczęło się materializować.

Obserwujemy skutki spowolnienia, wręcz recesji w gospodarce. A z drugiej strony – właśnie gwałtownego podwyższania w ostatnich kwartałach stóp procentowych przez walczące w ten sposób z inflacją banki centralne. Wyższe stopy to niższa wycena wyemitowanych wcześniej obligacji. To z kolei obciąża bilanse banków, zmniejszając ich poduszkę płynnościową. W pierwszej kolejności obrywa się ryzykownym inwestycjom, jak start-upy czy fundusze venture capital.

Niestety, to raczej dopiero początek kłopotów. W kolejce do tzw. stress testu stoją już następne słabsze elementy domina: kolejne słabiej zarządzane banki, start-upy, fundusze inwestycyjne czy firmy. To właśnie zdają się dostrzegać inwestorzy na spadających giełdach. Co gorsza, proces tzw. oczyszczania potrwa nie miesiące, ale kwartały, co tylko utrudni lub opóźni spodziewane odbicie w gospodarce.

Czytaj więcej

Mikołaj Raczyński, Portu Poland: Banki może czekać kolejna fala regulacji

Jeszcze tydzień temu giełdy we Frankfurcie, Paryżu czy Londynie biły rekordy wszech czasów. Tej hossie towarzyszyło zdziwienie. Bo jak to możliwe, że indeksy są na szczytach, kiedy żyjemy w tak niepewnych czasach zarówno w ujęciu geopolitycznym, jak i gospodarczym. „Czasami rynki finansowe swoje, a wskaźniki finansowe swoje” – tłumaczyli tę sytuację niektórzy ekonomiści. I stało się. Niemal w jednej chwili te dwa światy przypomniały sobie o nierozłącznej korelacji.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację