Lokalni kredytodawcy chcą i mogą robić więcej

Potencjał banków spółdzielczych nie jest w pełni wykorzystany. Zdaniem przedstawicieli tego sektora barierą dla jego rozwoju są regulacje, których uciążliwość bywa niewspółmierna do skali działalności.

Publikacja: 19.09.2017 19:16

Środowisko banków spółdzielczych zapewnia, że nie oczekuje od władz specjalnego traktowania. Apeluje

Środowisko banków spółdzielczych zapewnia, że nie oczekuje od władz specjalnego traktowania. Apeluje tylko, aby przepisy były dostosowane do skali ich działalności. A ta jest zdecydowanie mniejsza niż banków komercyjnych

Foto: materiały prasowe

W Polsce działa dziś około 555 banków spółdzielczych. Jeszcze trzy lata temu było ich 571, dekadę temu ponad 580, a w latach 90. ponad 1,5 tys. Te liczby sugerują, że sektor banków spółdzielczych powoli, ale systematycznie się kurczy. Takie wrażenie mogą odnieść szczególnie mieszkańcy Warszawy i innych dużych miast, w których tego rodzaju podmioty są mniej widoczne niż banki komercyjne. Oni bowiem słyszą o bankach spółdzielczych głównie wtedy, gdy któryś z nich upada.

To jednak mocno wykrzywiony obraz tego sektora. Spadek liczby banków spółdzielczych to przede wszystkim efekt ich konsolidacji. Ich aktywa sięgają obecnie 123 mld zł, czyli o 75 proc. więcej niż na początku dekady. Patrząc z tej perspektywy, banki spółdzielcze dynamicznie się rozwijają. Nie ustępują pod tym względem bankom komercyjnym, o czym świadczy to, że ich udział w całkowitych aktywach polskiego sektora bankowego jest stabilny, utrzymuje się między 7 a 8 proc. Ale przedstawiciele banków spółdzielczych uważają, że to nie wyczerpuje ich potencjału. Według nich bankowość spółdzielcza może odgrywać jeszcze większą niż dziś rolę, ale są ograniczane przez niefortunne często regulacje. Takie wnioski płyną z debaty zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą" i Związek Banków Polskich (ZBP).

Lokalność: atut czy obciążenie

– Polska wciąż jest krajem stosunkowo nisko „ubankowionym", cierpi na niedobór kapitału i oszczędności. Nasz rynek potrzebuje więc różnego rodzaju instytucji finansowych, zarówno globalnych, jak i lokalnych, aby zapewnić wszystkim Polakom odpowiedni dostęp do źródeł finansowania – tłumaczył Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes ZBP. Choć ta organizacja reprezentuje także banki komercyjne, Pietraszkiewicz przyznaje, że na szczeblu gmin czy powiatów miejscowe banki są niezastąpione. – Banki spółdzielcze są motorem rozwoju lokalnych gospodarek. Badania jednoznacznie pokazują, że tam, gdzie jest więcej banków spółdzielczych, rozwój lokalnych środowisk gospodarczych odbywał się bardziej harmonijnie niż tam, gdzie dominują duże korporacje finansowe – powiedział Zdzisław Kupczyk, prezes Banku BPS, który zrzesza 352 banki spółdzielcze.

Jak podkreślił, to jest konsekwencja tego, że bankom komercyjnym często nie opłaca się obsługiwać małych społeczności. A nawet, gdy chcą to robić, banki spółdzielcze zwykle mają nad nimi przewagę konkurencyjną.

– Dużym atutem banków spółdzielczych jest znajomość lokalnych realiów – powiedział Zdzisław Kupczyk.

– Przewagą banków spółdzielczych jest ich podejście do klienta. Takie podmioty działają często na terenie kilku gmin lub powiatu, zatrudniają mieszkańców danego regionu, którzy znają swoich klientów i dobrze identyfikują ryzyko. Stąd odsetek kredytów nieregularnych (niespłacanych terminowo – red.) na tych macierzystych obszarach banków spółdzielczych jest o połowę niższy niż ogólnie w sektorze bankowym – dodał Paweł Pyzik, pełniący obowiązku prezesa zarządu SGB-Banku, zrzeszającego 200 banków spółdzielczych. – Oferujemy dziś klientom produkty depozytowo-kredytowe na europejskim poziomie i w coraz niższych cenach. Jednocześnie jesteśmy postrzegani jako grupa banków lokalnych, znających potrzeby i aspiracje mieszkańców powiatów, miasteczek i wsi. Żyjemy tym, czym żyją lokalne społeczności. Potwierdziliśmy to ostatnio poprzez wsparcie poszkodowanych w nawałnicach, które przeszły nad Polską w sierpniu. Ta bliskość przekłada się również na wyniki finansowe – wyjaśnił.

Doświadczenia ostatnich lat pokazują, że kłopoty banków spółdzielczych często są pochodną tego, że aby przyspieszyć rozwój, wychodzą poza naturalny dla nich obszar działalności. Wtedy pozbawiają się przewagi konkurencyjnej, którą jest znajomość lokalnych realiów i związane z tym wyczucie ryzyka. Uczestnicy debaty przyznali, że zakorzenienie banków spółdzielczych w lokalnym środowisku też bywa dużym wyzwaniem. Utrudnia bowiem odpowiedzialne podejmowanie decyzji biznesowych, w szczególności gdy dotyczą klienta, którego łączy z bankiem wieloletnia współpraca. Zastrzegali jednak, że ta bliskość w stosunku do klienta częściej jest atutem.

– Banki komercyjne działają według określonego schematu, sztywnych procedur, a ich decyzje zapadają na szczeblu centrali, a nawet za granicą. Takie podejście sprawia, że na poszczególne branże patrzą one całościowo – mówił Sławomir Czopur, prezes Spółdzielni Systemu Ochrony Zrzeszenia BPS. – Gdy pojawiają się w niej jakieś kłopoty, przedsiębiorstwa zostają odcięte od kredytu. Tak było w 2008 r., gdy dostęp do finansowania utraciła branża meblowa. My też wtedy postrzegaliśmy ją jako ryzykowną, ale staraliśmy się ocenić perspektywy każdej firmy z osobna. Dziś widać, że to było właściwe podejście. Producenci mebli są jedną z lokomotyw polskiego eksportu. Takie przykłady można mnożyć – przypomniał Sławomir Czopur.

Nazwa zobowiązuje

Przedstawiciele banków spółdzielczych zgodnie podkreślali, że roli tego sektora nie da się oceniać tylko według kryteriów ekonomicznych. – Drugi człon nazwy „bank spółdzielczy" jest tak samo ważny jak pierwszy. Bank działający w formie spółdzielni ma inne zadania niż bank komercyjny. Takie instytucje zwykle działają na obszarach nisko uprzemysłowionych, słabo zurbanizowanych, gdzie dostęp do edukacji finansowej i ekonomicznej jest ograniczony. Banki spółdzielcze w pewnym zakresie tę lukę wypełniają. Pracują w nich często ludzie, którzy kształcili się w dużych miastach, a potem wrócili w rodzinne strony i dzielą się swoją wiedzą. W odniesieniu do przedsiębiorców banki spółdzielcze pełnią rolę nie tylko finansową, ale i doradczą. Oceniają ich zdolność kredytową, ale też planowaną inwestycję czy przedsięwzięcie. Są więc swego rodzaju inkubatorami przedsiębiorczości – tłumaczył Czopur.

Jak dodał, bankowość spółdzielcza może być elementem nie tylko polityki gospodarczej państwa, ale też polityki społecznej. – Oferując dostęp do usług finansowych ludziom, którzy do najbliższej placówki banku komercyjnego mają często kilkadziesiąt kilometrów, banki spółdzielcze przeciwdziałają wykluczeniu finansowemu, stwarzają powszechną możliwość uczestniczenia w życiu gospodarczym – powiedział.

– Banki spółdzielcze na obszarach, w których działają, pełnią także rolę edukacyjną. Obecnie SGB i BPS wspólnie starają się zwiększyć tzw. ubankowienie świadczeniobiorców ZUS i KRUS. Wiele z tych osób do dziś nie ma rachunku bankowego, o karcie płatniczej nie wspominając – dodał Pyzik. – Efektywność ekonomiczną instytucji finansowych ocenia się na podstawie kilku podstawowych wskaźników. Ale w przypadku banków spółdzielczych trzeba dostrzegać także ich efektywność społeczną. Tutaj takich klarownych kryteriów oceny nie ma, bo trudno mierzy się takie zjawiska jak zaufanie – zauważył Krzysztof Pietraszkiewicz.

Zdaniem prezesa Kupczyka banki spółdzielcze są istotnym budulcem społeczeństwa obywatelskiego. Bankowość spółdzielcza oparta jest na polskim kapitale, zarządzanym w poczuciu solidarności z najbardziej żywotnymi lokalnymi interesami. – Środki finansowe, którymi gospodarują banki spółdzielcze, są polskie i wytwarzane przez nie zyski pozostają w Polsce. Są reinwestowane lokalnie – podkreślał.

Potrzeba proporcjonalności

Prezes ZBP zwrócił uwagę, że potencjał banków spółdzielczych nie jest w pełni wykorzystany. – Obiecujący jest fakt, że bankowość spółdzielcza została wprost uwzględniona w strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju. Ale potrzebne jest jeszcze skonkretyzowanie tej roli, wyposażenie jej we właściwe instrumenty – powiedział. Według niego spółdzielcze instytucje finansowe mogą włączyć się w finansowanie energetyki odnawialnej i gospodarki wodnej, a także działania w zakresie ochrony środowiska. Chodzi np. o wymianę pieców w domach. – Banki spółdzielcze odegrały ogromną rolę w unowocześnianiu polskiego rolnictwa, choćby uczestnicząc w realizacji programów SAPARD-owskich (zakończony w 2006 r. unijny program wspierania przemian w sektorze rolniczym państw oczekujących na członkostwo w UE – red.). Modernizacja i restrukturyzacja tego sektora nie jest wciąż zakończona – kontynuował Pietraszkiewicz. Według niego banki spółdzielcze mogą również w większym stopniu angażować się w finansowanie budownictwa poza dużymi miastami, ale także w budowanie oszczędności emerytalnych Polaków.

Banki spółdzielcze mają też istotne znaczenie dla jednostek samorządu terytorialnego. Wprawdzie dane KNF sugerują, że ich udział w należnościach od samorządów wynosi zaledwie 19 proc., a w depozytach samorządów 26,6 proc., jednak te liczby nie oddają roli sektora. – Jeśli chodzi o liczbę jednostek samorządu terytorialnego i jednostek od nich zależnych, to obsługujemy prawdopodobnie 70 proc. z nich – wyliczał Sławomir Czopur.

Środowisko banków spółdzielczych nie oczekuje jednak aktywnego wsparcia rządu. Raczej, jak podkreślali jego przedstawiciele, chodzi o zmniejszenie obciążeń regulacyjnych. – Niekiedy przepisy, których cele wydają się słuszne, mają diametralnie inne od zamierzonych konsekwencje. Przykładowo, regulacje nakierowane na ochronę klientów banków, na wyrównanie ich pozycji wobec banków, doprowadziły do istotnego ograniczenia finansowania dla sektora rolniczego. Chodzi o to, że klienci instytucji finansowych są chronieni przed egzekucją długów ze środków trwałych majątku, np. nieruchomości. Banki praktycznie nie mogą zabezpieczyć swoich wierzytelności, a w efekcie mają mocno ograniczoną możliwość finansowania niektórych typów projektów – tłumaczył prezes Kupczyk.

Te akurat regulacje są równie kłopotliwe dla wszystkich instytucji finansowych. Inne jednak, zdaniem przedstawicieli sektora banków spółdzielczych, są dla niego bardziej uciążliwe, niż dla sektora banków komercyjnych. – Nie jesteśmy przeciwni zmianom w prawie, zaostrzaniu regulacji wobec instytucji finansowych. W takich działaniach musi jednak obowiązywać zasada proporcjonalności – tłumaczył szef Banku BPS. – Rozwój sektora banków spółdzielczych ma charakter organiczny, a niektóry zmiany regulacyjne miały charakter szokowy. To wymaga zharmonizowania – dodał Pietraszkiewicz.

Członkostwo coraz mniej atrakcyjne

Jeden z przykładów takiego niedopasowania regulacji do skali i charakteru działalności banków spółdzielczych to obowiązek stworzenia komitetu audytu w ramach rady nadzorczej wszystkich instytucji finansowych, wprowadzony w kwietniowej nowelizacji ustawy o biegłych rewidentach, firmach audytorskich oraz nadzorze publicznym.

– Te przepisy, aby zagwarantować niezależność komitetu, ograniczają członkostwo w radzie nadzorczej do 12 lat. Tymczasem w radach banków spółdzielczych zasiadają w większości osoby, które są znane i poważane w lokalnym środowisku, w tym radni gminni i powiatowi. Siłą rzeczy one pełnią tę funkcję dłużej niż dwie lub trzy kadencje. I merytorycznie jest to uzasadnione – wyjaśnił Paweł Pyzik, p.o. prezesa SGB-Banku.

– Ponadto członkowie rad nadzorczych będą narażeni na konsekwencje finansowe. To znacząco zwiększy koszt utrzymywania takich organów. Ich członkowie mogą domagać się wynagrodzenia ekwiwalentnego do ryzyka i odpowiedzialności, z jaką wiąże się ich stanowisko – dodał Paweł Pyzik.

Według niego do realiów bankowości spółdzielczej zupełnie nie przystają też przepisy dotyczące zmiennych składników wynagrodzenia w sektorze finansowym (wprowadziła je unijna dyrektywa CRD IV – red.). Ich celem jest wyeliminowanie nastawienia części pracowników tego sektora na krótkoterminowe wyniki, co często wiąże się z większym ryzykiem.

– Traktując te przepisy dosłownie, musielibyśmy stworzyć systemy informatyczne służące do oceny wyników pracy wszystkich członków zarządu i kadry menedżerskiej. Nie widzę w tym żadnej wartości dodanej – zauważył szef SGB Banku.

Przedstawiciele sektora banków spółdzielczych zgodnie wskazywali też, że na ich niekorzyść działają przepisy zmniejszające atrakcyjność członkostwa w takich instytucjach. Chodzi o ograniczenia dotyczące wypłaty dywidend, a także zakaz udzielania członkom spółdzielni preferencyjnych kredytów. W efekcie członków ubywa.

Sól do wykorzystania

Rząd PiS aktywnie działa na rzecz repolonizacji sektora bankowego, w którym – jak twierdzi – zanadto dominuje kapitał zagraniczny. Najważniejszym krokiem w kierunku zwiększenia udziału krajowego kapitału było przejęcie banku Pekao przez grupę PZU. Czy takie nastawienie władz sprzyja bankom spółdzielczym, które są w 100 proc. zbudowane na polskim kapitale?

– To, że podatek od aktywów instytucji finansowych (obowiązuje od kwietnia 2016 r. – red.) nie objął banków spółdzielczych, można uważać za pewien przejaw przychylności autorów ustawy, chociaż to ustępstwo wiąże się ze specyfiką bankowości spółdzielczej – przyznał Paweł Pyzik.

Banki spółdzielcze są z tej daniny zwolnione nie z racji charakteru swojej działalności, tylko dlatego, że żaden z nich nie posiada aktywów powyżej progu, od którego podatek obowiązuje (4 mld zł). – Doceniamy jednak to, że nadzór uznał, iż korzyści z opodatkowania tak małych aktywów będą znikome – podkreślił prezes SGB.

Banki spółdzielcze są też w mniejszym stopniu obciążone składkami na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Jest to jednak uzależnione od ich przynależności do systemów ochrony instytucjonalnej (pełnią rolę swego rodzaju kredytodawcy ostatniej instancji wobec banków spółdzielczych – red).

– W tych systemach gromadzone są środki, które zwiększają bezpieczeństwo systemowe banków spółdzielczych. To oczywiście nie odbywa się bezkosztowo – zauważył prezes Banku BPS.

– Komisja Nadzoru Finansowego i Narodowy Bank Polski oceniają sektor banków spółdzielczych jako bezpieczny. Wymaga on jednak dokapitalizowania. Zabiegamy o redukcję obciążeń podatkowych i regulacyjnych, aby były one proporcjonalne do skali naszej działalności – mówił prezes Kupczyk. – Powszechnie rozumie się, że kapitał jest solą gospodarki, budującą zamożność i dobrobyt. Bankowość spółdzielcza to część tego zasobu kapitału, tylko trzeba go lepiej wykorzystywać. Jesteśmy zainteresowani włączeniem go w działania wspierające rozwój gospodarczy poprzez umacnianie lokalnych środowisk gospodarczych – dodał prezes Kupczyk.

Debata została zorganizowana przez „Rzeczpospolitą" we współpracy ze Związkiem Banków Polskich.

W Polsce działa dziś około 555 banków spółdzielczych. Jeszcze trzy lata temu było ich 571, dekadę temu ponad 580, a w latach 90. ponad 1,5 tys. Te liczby sugerują, że sektor banków spółdzielczych powoli, ale systematycznie się kurczy. Takie wrażenie mogą odnieść szczególnie mieszkańcy Warszawy i innych dużych miast, w których tego rodzaju podmioty są mniej widoczne niż banki komercyjne. Oni bowiem słyszą o bankach spółdzielczych głównie wtedy, gdy któryś z nich upada.

Pozostało 96% artykułu
Banki
ZBP: Rezygnacja z „kredytu 0 proc.” paradoksalnie zwiększy popyt na kredyty hipoteczne
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Banki
Prezes NBP Adam Glapiński: Sektor bankowy słabo pełni swoją podstawową funkcję
Banki
EBC znów obciął stopę depozytową. Czwarty raz w 2024 roku
Banki
Niespodziewany ruch banku centralnego Szwajcarii ws. stóp procentowych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Banki
Szwajcarski bank centralny tnie stopy mocniej niż się spodziewano