Jak globalny kryzys wpłynie na polską gospodarkę, jaka jest obecna diagnoza jej stanu i co należy zrobić, by przeciwdziałać najgorszemu – na takie pytania starali się odpowiedzieć uczestnicy wczorajszej debaty w „Rz”.
– Jeśli globalny kryzys nie będzie bardzo głęboki, spowolnienie w Polsce wcale nie musi być duże – stwierdził wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak. – Obecne osłabienie naszej waluty działa jak amortyzator, bo eksporterzy stają się bardziej konkurencyjni cenowo – dodał.
Zdaniem premiera najważniejsze zagrożenie dla gospodarki to ograniczenie akcji kredytowej przez banki. – Działania rządu, m.in. poprzez większe gwarancje dla firm, zmierzają w kierunku utrzymania aktywności banków w finansowaniu inwestycji – podkreślał premier.
– Dla podtrzymania trzyprocentowego wzrostu PKB w 2009 r. konieczna jest dynamika akcji kredytowej w sektorze przedsiębiorstw na poziomie 8 – 12 proc. Tymczasem część banków mówi dziś o ujemnej, w ujęciu realnym, lub najwyżej zerowej dynamice – zauważył Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – To pokazuje, że głównym źródłem niepokojów nie jest popyt konsumpcyjny, ale ostre wyhamowanie inwestycji.
Prof. Jerzy Osiatyński z PAN zwrócił jednak uwagę, że konsumpcja może także spowolnić. – Już widać osłabienie się dynamiki dochodów gospodarstw domowych, co w oczywisty sposób przełoży się na tempo wzrostu ich popytu – wyliczał Osiatyński. Jego zdaniem przygotowany przez rząd plan stabilizacji i rozwoju w obecnym kształcie nie przyczyni się ani do stabilizacji, ani tym bardziej do rozwoju gospodarki.