Banki nadal wolą zanosić pieniądze do banku centralnego, niż przeznaczać je na kredyty dla firm czy osób indywidualnych. W ramach tzw. operacji otwartego rynku NBP co tydzień emituje bony pieniężne o wartości kilkunastu mld zł. W piątek popyt na instrumenty wyniósł 48 mld zł, ale jak tłumaczą ekonomiści, kwota ta była tak wielka, bo banki spodziewały się wysokiego stopnia redukcji ofert. I rzeczywiście – wyniosła ona 65 proc. Oznacza to, że jeżeli bank złożył ofertę nabycia bonów za 1 mld zł, mógł nabyć jedynie za 350 mln zł. Oprocentowanie jednotygodniowego depozytu było takie jak wysokość stopy referencyjnej NBP i wyniosło 3,75 proc.
[wyimek]7 procent ma wzrosnąć akcja kredytowa banków w 2009 roku. W 2008 r. wzrost wyniósł 35,8 proc.[/wyimek]
Z powodu trwającego od miesiąca ograniczenia podaży bonów przez NBP banki komercyjne muszą szukać innych dróg lokowania nadwyżek – albo pożyczają je innym bankom, ale tylko na bardzo krótkie okresy, albo lokują je w banku centralnym, dostając za to równowartość stopy depozytowej (2,25 proc.) Innym rozwiązaniem jest kupno bonów emitowanych przez Ministerstwo Finansów. Już w poniedziałek resort będzie sprzedawał bony za maksymalnie 1,5 mld zł. – Ograniczenie podaży wynika po części z tego, że NBP nie chce być konkurencją dla rządu – uważa Jakub Borowski, ekonomista Invest Banku.